Ja nie mogę przestać myśleć, to wciąż siedzi w mojej głowie. On był taki zakochany, ciągle widział tylko ją. A ona zapominała, że istnieje on. Więc chłopak się zdenerwował, nie dziw się dlaczego. Nie mógł zrozumieć tego, że nie ma czasu dla niego. Ją to wkurwiało, bo miała swoich znajomych. I wolała być z nimi, z nimi chodzić w swoje strony. Na początku było fajnie - spotkania każdego dnia. Lecz później się okazało jaka tego jest prawda. Coraz więcej czasu dla nich, a dla niego mniej o pół Coraz bardziej ją wciągało, on wpadał w psychiczny dół. Ona miała wyjebane, to szło dalej w złym kierunku. Wkońcu nadszedł taki dzień, że nie było już ratunku. Ale ona dalej swoje, wypijała setki trunków. Jego rana jest tak wielka, że nie starczy opatrunków. Chłopak nie chciał zapominać i pojechał w jedno miejsce. Tam gdzie kiedyś byli razem i trzymali się za ręce. To nie przypadek, że ona też tam była. Więc usiadła ławkę obok i ze znajomymi piła. Kiedy poszli pogadać, to nóż w jego serce wbiła. Powiedziała mu wprost, że krzyżyki mu robiła. Nie była miła, jego wprost powiadomiła. I nie wiem czy to popisy, czy wtedy prawdę mówiła. To nie jest już ważne, ważne, że on zna prawdę. Że był dla niej nikim, dalej rozwijała gardę. Załamał się chłopak, poszedł na dół zapłakany. Bo kto nie jest smutny, kiedy jest okłamywany? Czas leczy rany, ale nie w jego przypadku. Psychikę miał tak zrytą, że sam myślał o wypadku. On sobie poszedł, ona również w swoją stronę. On stał się wtedy biedakiem, ona włożyła koronę. Myślisz po co to piszę? Muszę dać pewne przesłanie. Ziomek patrz komu ufasz, zapamiętaj przykazanie. Mózgu pranie wtedy ten chłopak przechodził. Tak szedł coraz dalej i w przeróżnych myślach błądził. Zszedł kawałek dalej i usiadł na ławce w parku. Nie mam takiego celu, by ludzie to czytali. I nie oczekuje również, żeby wsparcie mi dawali. Mam swoich ziomków, dzięki, że nie jestem sam. Wiem, że nie wrócisz, ale wspomnienia zostały. Dzięki za te chwile, one serio coś mi dały. Nauczyłem się wiele i dziękuję ci za to.
nie mów niczego na co
nigdy nie dasz pokrycia.