photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 25 LIPCA 2011

"Lubię kotki? Tak! z frytkami!"

Są dni które nigdy nie powinny nastać np. poniedziałek 12 października roku pańskiego 2010. Wtedy to nasza kochana i uwielbiana Chlorofil postanowiła zaskoczyć nas kartkóweczką z budowy wnętrzności. Miało nam to uświadomić nasz głęboki poziom niewiedzy na temat wątroby oraz innych organów o których nie chciałem wiedzieć o ile nie można ich sprzedać Podniosłem głowę& shit! Klasa. toczona po sobotnim kacem nie była gotowa na ten grom. W takiej chwili żałowałem, ze Meg nie siedzi obok& ba! że nie siedzi w tej sali tylko obija się na jakieś matmie! Nigdy nie wybaczyłem dyrowi, że rozbił nasza klasę na dwie mniejsze. Podobno z powodu problemów wychowawczych i nierównego poziomu& ok& Może było parę incydentów (akcja Uwolnić szczura czy wyhodowanie marihuany obok kaktusa) ale czy to powód by pozbawiać mnie jedynego źródła wiedzy? Miałem co prawda pod ręką Zuo ale ściąganie od niego było bardziej ryzykowne niż oddanie mojej własnej abstrakcyjnej twórczości. Może Chlorofilek doceni moje poczucie humoru i zrozumie iż nie mogę mieć pojęcia o organie którego już dawno zapewne nie posiadam. Moja wątroba odeszła na drugą stronę tęczowego mostu gdy poznałem Drzewko i Kota W tej chwili mnie oświeciło! Kot! Może on ma coś mniej twórczego a bardziej podręcznikowego na kartce& obróciłem się a tu FAIL& Kota nie ma. Pewnie znowu utknął w korku tym swoim busikiem& Postanowiłem walczyć dalej ale mój mózg nie był w stanie wskrzesić ogniska intelektualnego, najwyżej iskrę lub przygaszonego peta. Nie miałem nawet pomocy intelektualnej więc byłem lekko bezradny. Pocieszała mnie myśl, że nie jestem sam. Zuo poddało się na samym początku, bez podjęcia walki. Siedział teraz i gryzmolił na kartce wielki znak anarchii. Miał przy tym minę niczym znudzony mops mojej ciotki, który obszczał mi trampki kiedy byłem mały. Koniec wspomnień. W akcie rozpaczy opuściłem głowę. Niestety rozpacz przytłumiła mnie tak bardzo, ze z hukiem uderzyłem o ławkę. Chlorofil spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem snajpera. Już zbierała się na wygłoszenie zjadliwego monologu gdy do klasy wpadł Kot. Bestia skupiła uwagę na nim - A ty co sobie wyobrażasz! Wpadasz jak do chlewa& (w celu skrócenia monologu przedstawię co słyszał Kot: bla..bla..bla& brak kultury bla&bla&bla& zwykłe chamstwo bla&bla..bla& co tak stoisz? bla&bla&bla& na miejsce!) Dzwonek! Wypaliłem z klasy szybciej niż pocisk z niemieckiego CKMu. Zatrzymałem się dopiero na Drzewku, które za fascynacją obserwowało coś za oknem. Obok równie przyklejona stała Meg
-Ale on jest śliiiicznyyyyyy& -Meg jak zwykle zaczynała swoje marudzenie& Co prawda nigdy nie mogłem pojąć dlaczego zachwyca się gościem o urodzie średniowiecznego drwala ale nie byłem osamotniony w swojej niewiedzy. Patrząc na minę Kota podzielał on moje niezrozumienie. Ale to była cała nasza Meg& nigdy do końca jej nie rozumieliśmy (jej artystyczno - buntownicze zapędy nie miały z tym nic wspólnego) po prostu była dziewczyną& z rozdwojeniem jaźni& Chyba tylko Kot potrafił okiełznać i przewidzieć kiedy może nastąpić przeskok& wynikało to z jego kociej natury (lub też nadmiaru spożytej w młodości kociny). Mniejsza jednak o kulinarne upodobania tegoż osobnika& marudzenie nasilało się coraz bardziej co sugerowało pojawienie się obiektu w zasiągu babskich czujników Meg. Jedyną słuszna strategia było stać, milczeć i udawać pełne zrozumienie. Moje nieśmiałe próby protestu kończyły się morderczym spojrzeniem a otwarty bunt Zua poważnymi ubytkami zarostu i skóry twarzy& Właściwie nic tam po nas. Cicho ulotniliśmy się na hol. Zawsze gdy któraś z lepiej zaopatrzonych w testosteron klas miała wf przedarcie się do okien stawało się niemożliwe. Trochę frustrujący był fakt iż podczas naszej lekcji nikt się nie przyklejał do szyb i nie walczył na śmierć i życie o miejsce ale może tak i lepiej. Nasze podejście do wf nie powinno być widziane przez młodsze klasy. Mimo usilnych starać Ssmana nie udało mu się wskrzesić w nas zapału do sportu a w szczególności piłki nożnej. Przeważnie traktowaliśmy to jak dobrą zabawę jednak nasi współtowarzysze bardzo poważnie traktowali każdą grę. Jednym słowem masakra. Konflikt był nieunikniony i mimo iż z założenia starałem się mieć hippisowskie podejście do sprawy to moi przyjaciele już mniej& i tak mecz piłki nożnej przeradzał się w coś pomiędzy tanim filmem kung-fu
a footballem amerykańskim. Nic dodać nic ująć& dla takiego fana sportu jak ja istny raj& Celem misji było przeżyć w jednym kawałku& Koniec przerwy zawsze musi być w połowie mojego monologu! Niesiony przez tłum znalazłem się w sali lekcyjnej. Miejsce na tyłach zapewniało mi względny spokój oraz teoretycznie możliwość błogiego snu& teoretycznie gdyż nad moim uchem piszczało stadko tlenionych pustaków. Moje pokojowe nastawienie do świata malało wraz ze wzrostem piskliwości i głębokości rozmowy o tipsach i ostatniej imprezie. Miałem ochotę wziąć cyrkiel i dokonać szeregu przedsięwzięć ale powstrzymywała mnie myśl, że wtedy musiał bym emigrować do Wenezueli przed ich chłopakami. Pozbawiony więc możliwości snu i trzymając w ręce cyrkiel zająłem się powiększanie dziury w ławce, która przemawiała do mojej artystyczno-destrukcyjnej duszy. Moją beztroską zabawę przerwała nagła cisza. Barbie patrzyły na mnie jak na mnie z dziwną miną. Kot i Zuo umierali ze śmiechu w swojej ławce -Co?- spojrzałem z idiotyczną miną. Moje współlokatorki zgromiły mnie wzrokiem niczym potencjalnego zboczeńca. Patrząc na ich miny naszła mnie głęboka refleksja o ewolucji& Oto siedzi przede mną przykład jej odłamu, który jakimś cudem przetrwał do moich czasów, twór potrafiący pochłonąć dowolne ilości alkoholu, kosmetyków, różu i innych substancji&
Wróciłem do swojej beztroskiej zabawy ku irytacji i niezrozumieniu Psiapsiółeczek czy jakkolwiek to się nazywa& One odwróciły się plecami i już wiedziałem, że jutro dowiem się o sobie kolejnej ciekawej rzeczy& Ostatnio podobno szwendałem się z sztanistami po cmentarzach (a wszystko przez chęć nastraszenia dzieciaków w Helloween), Niestety wpadliśmy na NICH& przecież kto normalny chodzi na imprezę przez cmentarz! Nie obyło się bez pisków, podbitego oka (nie mojego), złamanych tipsów (na pewno nie moich) i krwawej burdy, którą urządziło Drugie ja Meg& ostrzegaliśmy by ją puścili ale nie& bo po co& Wykręcenie jej rąk i zmuszanie do przeprosin było największym błędem tego faceta W ciemności rozległ się złowieszczy chichot& - No to mamy przej& - za plecami słyszałem głos Kota. Gnaliśmy przez krzaki bijąc rekordy prędkości. W oddali rozlegał się tylko pisk i jakiś dziwne odgłosy& Woleliśmy nie wnikać co jest ich źródłem& -Nie patrz w tył! Nie patrz w tył!- powtarzałem sobie w głowie& modliłem się tylko by Drugie ja zadowoliło się kilkoma plastikami& Przez następne dni nie mogliśmy złapać z Meg kontaktu, nie odbierała telefonów& nie byliśmy jednak na tyle szaleni by pójść do jej mieszkania. Nie chodziło tu bynajmniej o Drugie ja ale jej matkę, która najchętniej by nas zamordowała lub wysłała w paczce do Irkucka lub Bóg - wie - gdzie- to - do- cholery-jest. W końcu postanowiliśmy załatwić sprawę po męsku. Stanęliśmy wszyscy razem pod drzwiami, nacisnąłem dzwonek& a moich towarzyszy już nie było, stali sobie pod schodami -No idź! Osłaniamy tyły, jesteśmy z tobą.- na moje (nie)szczęście otworzyła jej siostra. Po zapewnieniu dzieciaka, ze nie jestem chłopakiem/ żulem/ płatnym mordercą i nie lubię różowych kucyków mogłem wreszcie udać się do pokoju mojej towarzyszki. W pomieszczeniu panował złowieszczy mrok i roznosił się dziwny słodkawy zapach . Meg leżała skulona na łóżku& z trudem przypominała sobie ostatnią noc& rzucone w kąt, obłocone glany szybko przywróciły szczegóły eskapady.
-Narozrabiałyśmy&- uśmiechnęła się krzywo&
-Oj, narozrabiałyśmy&- powtórzyła tym razem z diabolicznym uśmiechem na twarzy& Ciarki przebiegły mi po plecach&
-Oj taaak& narozrabiałyście - w moim wykonaniu brzmiało to raczej śmiesznie niż strasznie ale nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć. Wolałem już przytakiwać niż ryzykować rozsmarowanie na suficie. Kusiło mnie aby zapytać o szczegóły jednak nawet nawet moja zniszczona horrorami i tanim winem psychika mogłaby nie znieść tej opowieści& Pewne jest to, że przez kolejne 2 tygodnie nikt nie widział plastików w szkole& za to ja zostałem szatanistą z woli plotki& XD

Komentarze

alka92gno wf ssmanki... ghry... XD chyba nawet pamiętam tego drwala ;D

narozrabiałyśmy... - jakbym Goluma z Władcy Pierścieni słyszała - btw uwielbiam drugie Ja XD
28/08/2011 0:00:08
czarnykotpechowiec666 kto nie pamięta tych czasów...
Ja też ^^
28/08/2011 0:15:02

~budzigniew :D cudeńko ;)
25/07/2011 8:04:01

Informacje o czarnykotpechowiec666


Inni zdjęcia: :) szarooka9325Miły zakątek. ezekh114Uparty jak Osioł :) bluebird11Rekonesans terenu. ezekh114... thevengefulone... thevengefuloneMorze kostki. ezekh114... thevengefulone... thevengefulone... thevengefulone