-A zauważyliście, że tamte ślady zakręcają pod płotem? - żaden znany ludzkości epitet nie był w stanie opisać tego co czułem w tej chwili dla tego też musiałem przełożyć to na ilość niż jakość (zapewnie żaden z tych trupów nie słyszał tylu kurw przez całe swoje życie&) - No nie! nie mogłaś wcześniej powiedzieć! - mój głos roznosił się po okolicy strasząc czarne bezdomne koty i ich ofiary. -Hmmmm& mogłam ale myślałam, że zauważyliście- odpowiedziała z rozbrajającym uśmiechem. Najchętniej zatopił bym glan w jej tyłku i wyjął gardłem jednak świadomość iż wtedy mógł bym stracić nogę powstrzymywała mnie przed tym niecnym czynem. Mogłem jedynie demonstrować swojego focha i z mina mopsa z petardą w tyłku iść za resztą grupy. Wróciliśmy pod płot a warstwa błota którą byliśmy oblepieni doczekała się swojej własnej warstwy. Rzeczywiście ślady zakręcały i schodziły w Dolinkę umarlaków gdzie znajdowały się katakumby i grobowce pamiętające zapewne gdy 6 koni w powozie dawało szacunek na dzielnicy. - Jakaś grobowa atmosfera tu panuje - Drzewko próbowało podnieść nasze morale - Bo goście tacy sztywnie - podsumowała Meg - No to idziemy!- He He He& jasne& świetny żart& Już miałem się wycofać gdy pod mija nogą oderwał się kawałek ziemi i z głośnym plaśnięciem zjechałem pod drzwi jednego z grobowców. Z zaskoczoną mina leżałem pod jego drzwiami i walczyłem z klamką, która nie chciała oddać mi nogawki gdy w krzakach się coś poruszyło. W duchu błagałem by byli to cmentarni koneserzy napojów siarkowo - winnych a nie banda pseudo - satanistycznych bachorów z łomami i odwróconymi krzyżami. Chociaż oni zapewne też posiadali
napój bogów (o ironio). Khrrrr& - Nosz kur&! To były nowe spodnie! Narażałem się zapewne na opętanie lub nawiedzenie jednak te spodnie były warte 2 flaszki! Właśnie miałem przejść do ręcznego tłumaczenia klamce ile dla mnie to znaczy gdy coś znowu zaszeleściło w zaroślach. Oczywiście moi towarzysze nie poświęcili się i wyprali okrężną drogę pozostawiając mnie na pastwę bandy dzieciaków z czarnymi pentagramami na czołach. Miałem co prawda glany ale oderwanie ich od błota z którym weszły zapewne już w trwałą symbiozę było a wykonalne. Co prawda nie pierwszy raz były one obłocone ale jeszcze nigdy warstwa błota nie posiadała własnej flory i fauny. Złapałem za parasol (zupełnie o nim zapomniałem o tej straszliwej broni zła!) czyli byłem bezbronny& Najwyżej& Kot mi za to zapłaci. Jemu tez ręcznie wytłumaczę dlaczego nie należy szwendać się nocami po starych cmentarzach. Jak na zawołanie mój compadre wypadł z krzaków niczym kot wrzucony do pralki. Spojrzał na mnie wzrokiem sugerującym jednocześnie zaskoczenie i chęć zapadnięcia się pod ziemię. Jego jasne (zazwyczaj) włosy przypominały teraz nieudany eksperyment kwiaciarki- amatorki lub jedno z tych współczesnych dzieł sztuki, które oglądają snoby i udają, że wiedza co miał na myśli facet po LSD biegający w różowych rurkach. Nasze patrzenie w pusta przestrzeń przerwało pojawienie się reszty towarzystwa. -No nareszcie! Mnie tu satanisty pieprzone gonią a wy sobie spacerki robicie! -Oj tam oj tam - Drzewko nie wydawało się zbytnio przejęte moim losem oraz zdaniem dzieciaków, które zapewne chciały zjeść moją wątrobę. - O znalazłeś nasza zgubę! - Meg uśmiechnęła się w sobie tylko właściwy sposób. Lepiej dla Kota było teraz by dorwały go te nawiedzone bachory niż ona& Westchnąłem ciężko lecz z nieukrywana ulgą. Mogłem teraz wrócić do matmy, która teraz wydawała się zajęciem zaiste interesującym. Nie długo dane nam było Cieszyc się spokojem, w oddali zaczęły unosić się dzikie krzyki. Sądząc po ich wysokości były to dzieciaki z gimnazjum a biorąc pod uwagę głębię treści - były już ostro narąbane. -Spadamy- Drzewko nieudolnie próbowała ukryć swoje zaniepokojenie. Tak więc z cmentarza wynieśliśmy się z prędkością małej, ruskiej torpedy i nawet błoto nie było w stanie nas spowolnić. Chociaż korciło nas strasznie nikt nie miał odwagi zapytać Kota co właściwie robił podczas swojej nocnej eskapady. -Co to do cholery było? - siedzieliśmy teraz w obskurnej klatce Kamnicy i ledwo łapaliśmy odechy. Wszechobecny zapach Szczoch No5 nam w tym nie pomagał& -Satanisty jebane!- Zuo ledwo mogło mówić. -Szatanisty mówiąc dokładniej& -Kotu zbierało się na dłuższy monolog ale widząc nasze pałające żądzą mordu oczy postanowił zaniechać dokładniejszych wyjaśnień. Drobna mżawka przeszła teraz w pokaźnych rozmiarów burzę. Przeważnie nie używam sumienia ale tym razem nie dawało mi ono spokoju, sugerując, że o czymś zapomniałem. Sru! Drzwi prawie opuściły futryny a w progu stanęło coś równie mokrego co wkurzonego -Ja wam nogi z dup powyrywam i powsadzam zapałki! - w tej chwili przypomniałem sobie o czym zapomniałem. -Meg! Coś się stało? - a myśleliście, że bardziej pogrążyć się nie da? Terefere& - Jebane satanisty od siedmiu boleści chciały mi wyciąć wątrobę jak pierwszemu lepszemu sierściuchowi a ty się pytasz czy coś się stało? A ty gdzie? - Kot korzystając z zamieszania próbował dać nogę w mało honorowy aczkolwiek jedyny słuszny sposób pt. Uciekaj dopóki jeszcze cie nie zauważyła. - Siad!- kotowaty posłusznie wykonał rozkaz po czym zrobił minę dzieciaka, który klapnął na mokry pampers. Po kilkunastu minutach wrzasków(wściekłej compadre), trzasków(na szczęście nie łamanych kości) i tłumaczeń (zawiłych i pełnych zaiście epickich metafor waćpana Kota) wszystko się wyjaśniło. Kot zwabiony plotkami o domniemanych czarnych Maszach na cmentarzu postanowił osobiście sprawdzić i dopilnować aby rytuał jedzenia kociny przebiegał prawidłowo. Jednak z przyczyn technicznych (słabość do siarczanów) oraz ideowych (Pseudoantychrysty okazały się bandą nieźle upitych emostworków) nie wszystko poszło zgodnie z planem. Trzeba tu zaznaczyć iż gdyby Kot prowadził wojska niemieckie do wojny z Polską to zapewne II wojna toczyła by się na Grenlandii, gdyż jego wewnętrzny GPS został zastąpiony druga wątrobą. Niewiele myśląc postanowił starą wypróbowaną przez tysiące meneli metodą przenocować w krzakach, usłyszawszy jednak przyjazne głosy postanowi ruszyć w ich kierunku i tak trafił na nas. Reszta potoczyła się już sama&