Zbieranie krasnali na Wrocławskim rynku :)
Przyznaję się bez bicia, mimo że Wrocławia nie lubię, miasto jest ładne. Jedyne co pozostawia lekki niesmak to fakt, że przepiękne budynki starówki muszą sąsiadować z paskudnymi pozostałościami trochę mniej kolorowej epoki. Ale jak odpowiednio zmruży się oko, przekręci głowę w lewo i stanie na lewej nodze, to wcale tego nie widać i wszystko wygląda fantastycznie.
Od 6 rano byliśmy jak typowi turistas - Panorama Racławicka, Muzeum Narodowe, zwiedzanie miasta i starówki. Byliśmy też jak typowi studenci i zaliczyliśmy piwo w słoneczno-rzecznym plenerze ;).
Świątecznie już też było. Poszczęściło nam się, bo od dwóch dni we Wrocławiu działał Jarmak Bożonarodzeniowy, co poza tym, że fajnie wyglądało i tworzyło przyjemny i 'przytulny' klimat, dało mi niesamowitą możliwość spróbowania KASZTANÓW. pyszności!
Ale punkt kulmminacyjny, koncert Paco de Lucia był albsolutnym fenomenem. Ten facet musi mieć 4567 palców i osobny mózg, żeby to wszystko kontrolować. Do tego byli panowie, którzy potrafią zaśpiewać w sposób taki, jak to potrafią tylko Hiszpanie. No i był cudowny pan w cudownym garniturze, który cudownie tańczył cudowne flamenco. Podobno siedziałam rozmarzona z rozdziawioną gębą. Koncert absolutnie zjawiskowy (cyt.Czesław). Dla mniej zorientowanych, Pan Paco to twórca muzyki do Allenowskiego Vicky Cristina Barcelona. Posłuchaj tu: http://www.youtube.com/watch?v=yuIFpvUOuQw
więcej takich przygód, Losie, więcej. :)
Poza tym odliczam dni do maja. Reja 35, z Olin i Marią w jednej burdelkoi, pod dowódzwtem Kapitana Czesława. Fantastyczne, ze w pierwszy dzień mamy niemal komplet załogi. To sprawia, ze te kilka miesięcy minie jak mała chwila. A potem już tylko 'ahoj Visby, tak bardzo za tobą tęskniłam. tak się cieszę, że mogę cię właśnie im pokazać'