Hej, hej.
Nie było mnie tu bardzo dawno. Aż mam wyrzuty sumienia.
Przez ostatni rok zajmowałam się moją niesamowicie interesującą pracą w placówce partnerskiej Banku Zachodniego WBK w Nowym Dworze Gdańskim. Poznałam setki nowych osób, jednych interesujących, z niektórymi kontakt będzie trwał na pewno wiele dłużej niż okres mojej umowy, a niektórych niestety nie rozpoznaję nawet na zakupach w Biedronce czy na Orlenie na Warszawskiej. Nie witam się tylko dlatego, że przez pracę bezpośrednio związaną z obsługą klientów mam wrażenie, że poznałam wszystkich z miasteczka i okolic i każda twarz wydaje mi się znajoma. Równie dobrze mogę przykleić sobie na czole kartkę z napisem "dzień dobry". Sorry.
Fakt, obecna praca sprawia, że nie mam załamań nerwowych codziennie rano, może mniej niż inni odliczam dni do piątku (oprócz piątkowego odliczania do 16.30 :) ) niż jak to miało miejsce w mojej zeszłorocznej trzymiesięcznej pracy w Elblągu... No ale było, minęło.
Spadła na mnie z nieba możliwość zrealizowania życiowego marzenia. Sama nie wiem, jak do tego doszło. Od dwóch miesięcy siedzi mi to w głowie i sama nie wiem, czy ta propozycja naprawdę jest rzeczywista. Dopóki co nic o tym nie napiszę. Wszystko okaże się za dwa miesiące. Może nawet szybciej.
Czerwiec jest moim ulubionym miesiącem, gdyż jest miesiącem moich urodzin. Chyba nigdy z tego nie wyrosnę. Lubię celebrować datę 11 czerwca, nawet gdy świętowanie planuję na inny dzień. Tak właśnie jest w tym roku. Aktualnie z niecierpliwością oczekuję terminu mojej obrony pracy licencjackiej więc narazie nie w głowie mi organizowanie imprez. I to właśnie dlatego również mnie tu nie było. Cały ostatni rok byłam zajęta studiami, pisaniem i cyklicznym poprawianiem moje pracy i nieustannymi próbami skontaktowania się z moją wspaniałą, najbardziej zorganizowaną pod słońcem Panią promotor. :^ Na szczęście temat już za mną. Teraz tylko obrona.
Piszę "tylko" a i tak jestem posrana :-D że nie zdam.
Czerwiec niestety od czterech lat jest również miesiącem zmuszającym mnie do pewnych refleksji i przemyśleń. Wydarzenie z przeszłości zmieniło mnie ogromnie, ukształtowało mnie w formę, którą się stałam i którą chyba będę już zawsze. Ostatni dzień czerwca już zawsze będzie tym, który prześladuje mnie czasem nocami. Wiem, że część z Was pomyśli, że przecież ułożyłam sobie jakoś życie. Tak. Ułożyłam. Bo musiałam. A co miałam innego zrobić? Nikt nie będzie żył za mnie i nie da mi niczego, na co sama pracuję i jeszcze muszę popracować. Część z Was uważa, że nie pamiętam o swojej przeszłości. Pamiętam. Do tego stopnia, że już nie raz zawaliłabym parę spraw... Ale to nie czas i miejsce.
W ciągu ostatniego roku parę osób zwanych "przyjaciółmi" przestało nimi być. Jakie to fascynujące. Trafiam ciągle na ten sam typ znajomych, który widzi we mnie jakieś możliwości. Możliwości skorzystania ze znajomości a potem ewidentnego zrobienia mnie (i nie tylko zresztą) w chuja. Mam Waszą listę zawsze przy sobie. Pamiętam co, kto, kiedy i dlaczego. Pamiętajcie i Wy, że karma wraca.
Pozdrawiam tych, którzy zawsze są i będą.
PS. Miło dowiedzieć się osobiście, że ktoś mój szit czyta :P
Inni zdjęcia: Vi najprawdopodobniejnie. pauelka891441 akcentovaJeszcze moment patusiax395Debussy chasienka... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24