Niby wszystko ok, ale czasu na życie jakoś za mało.
* * *
Gra niewarta świeczki, tym bardziej płomienia dzielonego na pół, a mimo wszystko bardzo chcę wziąć w niej udział. Gdzie jest granica między sparzeniem się a zupełnym spaleniem...? Jak ta ćma do światła, w swojej głupocie, a może niezrozumiałym instynkcie, zbyt często, zbyt blisko.
* * *
Właściwie to nic nie jest ok.