Znam ludzi, którzy chodzą do kościoła, mówią pięknie o Bogu, głosząc nieustępliwie i nieomylnie swoje poglądy, że ,,tak źle, a tak dobrze''. Ale nie wymagają od siebie, jedynie od innych. Są zakochani w sobie i swojej świętości. Narcyzm i nieszczerość wobec siebie samego są gorsze, niż nałóg. Też niszczą, zatruwają i oddalają od Boga.
I taka osoba za nic w świecie się nie przyzna, że jest narcyzem. Zawsze ta druga osoba będzie miała problem, zawsze druga osoba będzie winna, a narcyz... odeśle ją do Pisma Świętego.
Przestańmy zwracać uwagę na to, co człowiek mówi. Zwracajmy uwagę na to, co jest w stanie zrobić.
Elokwetnym politykiem z workiem obietnic wyborczych może być każdy. Człowiekiem czynu - mało kto.
* * *
W pierwszej kolejności chcę (i muszę) wymagać od siebie.
(w końcu jakieś sensowne postanowienie...)