Gdzieś w drodze na Belveder
Mamy 23 dzień sierpnia, tzn., że wakacje bardzo szybko zleciały.. tyle się wydarzyło...
Najpierw całkiem przypadkowo morze
Następnie Rajd Grunwaldzki jako kwaterka (całkiem miłe doświadczenie)
Wyczekiwany obóz, tu może coś więcej
Obóz z innym szczepem i drużyną okazał się miłym zaskoczeniem
Pomimo wytrzymania dobe bez jedzenia i picia trzech piór nadal nie mam (wyszło jak wyszło, ale rozumiem)
Oprawa mszy - wyszła super
jazda karetką i pare godzin spędzonych w szpitalu jako dodatkowa atrakcja, ale jednak nigdy więcej :D
godzinne bycie gospodarczym też w sumie było fajne, mimo, że miało być inaczej .. ale wszystko miało być inaczej : )
o.. NARAMIENNIK ! ciesze się bardzo, że to już, a pobudke zapamiętam na pewno xD
obozowa suszarnia, na której nic nie schło .. o właśnie nie mam par do skarpetek !
wszystko wspominam bardzo dobrze, mimo, że to aż 3 tygodnia to w sumie tylko 3 tygodnia
Bardzo dziękuję Uli - Eli, Moni, Magdzie, Mateuszowi, Ilonie za wiele rozmów...
Ah Ula - Ela - Ola ... tego najbardziej mi bd brakować hehe nas super Ratownicy :P
no i oczywiście wiele przeróżnych faz xD
Tak więc siedze sb daleko od miejsca zamieszkania i wspominam te 3 w większości mokre tygodnie .. jak każdy obóz.. wiele dał i troche zmienił
w każdym bądź razie za wszystko przepraszam, ale i dziękuje
Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twojego smutku potrafi sprawić, że znów wraca radość.
Przydały by się teraz takie dni jak TE na obozie ..