ile Cię trzeba dotknąć razy żeby się człowiek poparzył?
Tak się boję o siebie,że zostanę sam. o swój psychiczny stan.
jeśli u mnie zasypiasz,to tylko w kącie mojej głowy. jeśli ubrana - to tylko do połowy.
a ja owijam wokół palca wolny czas. owijam wokół palca chłodny wiatr i miejsce dla Ciebie mam.
i zabraniają ust całować płci tej samej,a sami dają mi karabin i każą strzelać do ludzi innej wiary.
nie tak,bo nie wiadomo skąd zawieje wiatr.
a miało być tak pięknie.
miało nie wiać w oczy nam.
i ociekać szczęściem.
miało być sto lat,sto lat.
... i niby jest wygodniej,a jednak czegoś brak.
i już do Ciebie biegnę ile w płucach mam sił,
chociaż patrzę przed siebie i nie widzę nic.
i kiedy mówisz do mnie słońce
traktuję to co nieco opacznie
Ty jesteś jednym a ja drugim końcem
daleko nam do Siebie strasznie...
cały mój świat potrzebuje psychologa,cały mój świat żeby stanąć na nogach.
i tych pare chwil,z których niby nie wynika nic.
bo ja chciałbym móc nie musieć wierzyć,że kiedyś to dostane co mi się należy.
tak często Cię widzę,choć tak rzadko Cię spotykam.
smaku twego nie znam,choć tak często Cię mam na końcu języka.
alkohol mamy odzawsze we krwi,rozym genetycznie struty.
nic tu po nas nic takiego,nic tu po nas nic wielkiego.
tak pomiędzy wierszami powiem Ci,że gdybyśmy chcieli zbawiać świat pewnie zostalibyśmy sami.
i ty też nie mów nic .. no może prócz tego,że zależy Ci. nie planujmy lat,wszystko byle nie tak..
bo tyle siebie znam ile z twych słów usłyszeć zdołam.
jakikolwiek gest - dobry czy zły - nie warty jest naprawdę nic.