Cz.5
https://www.youtube.com/watch?v=qdzbhEHyC58
Od dwóch lat jesteś dla mnie najważniejszą osobą na ziemi. Dostawałam szału, kiedy chodziłeś z jakąś dziewczyną, a potem kiedy byłeś, jesteś& w rozsypce, nie wiem jak mam się zachować, jak ci pomóc, bo widząc twoją smutną minę chce mi się wyć. Po prostu& kocham cię. Bardzo. Policzki mu poróżowiały, oczy rozbłysły. Patrzył na nią przerażony, a ona z każdą sekundą żałowała tego, co powiedziała, chciała się roześmiać, powiedzieć, że to tylko głupi żart, ale nie miała odwagi już powiedzieć ani słowa. Czuła, że za moment się przewróci, bo jego lęk napawał ją jeszcze większym strachem niż uprzednio. Nie spodziewała się takiej reakcji, myślała& co ona myślała&? Że wróci jej dawny Mark, wreszcie przestanie płakać dniami i nocami, że na jego twarzy zakwitnie jego piękny uśmiech, a potem urodzi mu siódemkę synów, wybudują dom, posieją warzywa w ogródku, będą żyli długo i szczęśliwie? Tak, ale kto powiedział, że razem& Mój Boże, niech on coś powie. Lecz Mark nie miał zamiaru tej wypowiedzi jakoś skomentować, tylko przeniósł wzrok na jadące samochody. Przez chwilę, przez krótką chwilę pomyślała, że się uśmiecha i owinął nią radosny wiatr, tak lekki, że chciała rzucić mu się na szyję i całować go bez końca za ułaskawienie, za łagodny wyrok, a nie szubienicę, za piękne życie i za niego& ale Mark w końcu spojrzał na nią smutny. - Spodziewałem się tego bąknął, a Lily wytrzeszczyła na niego oczy. - Lily& to naprawdę miłe z twojej strony. Rzeczywiście, humor mi się poprawił& - tu uśmiechnął się lekko. To było naprawdę miłe& ale zrozum. Nie mogę teraz pakować się w związki. Nie& nie potrafiłbym o niej zapomnieć. Ona ciągle we mnie siedzi& rozumiesz? Jak mogłaby tego nie rozumieć. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, ze ma poczekać, czego mogła więcej chcieć? Posłała mu uśmiech. - Pewnie, że rozumiem. Oczekujesz happy endu niczym w komediach romantycznych? To powiem ci, że życie nie lubi happy endów i lubuje się w rzucaniu ludźmi o ziemię. Rozkoszuje się patrzeniem na cudze cierpienie, nocnymi łzami, przytulaniem miśka zamiast niego, uśmiecha się, gdy do ciebie dociera, że wszystko do tej pory było kłamstwem. Mark związał się z inną, nie z Lily. Nie będę opisywać jak było jej ciężko. Kiedy już myślała, że los się do niej uśmiechnął i znalazła faceta swojego życia, ten postanowił się z nią rozstać, szlachetnie, przez smsa. Po kilku miesiącach czekania na nią, zatruwania życia znajomym przez ciągłe wypytywanie się o nią, pomimo tego że zawsze był przy niej, że pocieszał, zasypywał pocałunkami, przytulał, interesował się, mówił że kocha... zostawił. Czasem nie ma słów, żeby wyrazić swój ból. Czasem nie da się wyrazić, jak wielka pustka pozostaje po tych, co odchodzą. Czasem pozostaje tylko pretensja do samego siebie, dlaczego zaufałam, przecież mówił, że mnie nigdy nie opuści, że mnie kocha, że będzie ze mną bardzo bardzo długo... Czasem pozostają tylko słone wierne towarzyszki, alkohol, papierosy, samotne długie spacery, imprezy do rana... Nie chcę prawić żadnych kazań, to tylko potrafi człowieka wyprowadzić z równowagi. Chcę się z Wami podzielić tylko moimi błędami, żeby Was przestrzec. Zwracajcie uwagę na słowa, ale nie opierajcie na nich relacji. To tylko słowa... Patrzcie na czyny. Przejawy miłości bywają absurdalne. A tą Lily jestem ja. Postanowiłam zamknąć się w swojej wieży, ale już nie czekam na księcia z bajki. Chyba przestanę czekać. Pomimo tego, że zakochiwałam się w ludzkich duszach, a nie w wyglądzie, każdy mnie odtrąca. Brakuje mi już sił, by przemagać się i ufać ludziom na ślepo. Brakuje mi sił, by cokolwiek tworzyć... Koniec. Tu nie ma happy endu.
Framboise
Koniec!