- Zrywam z Tobą. Nie Kocham Cię już. Od dawna Cię zdradzałem z Twoją przyjaciółką. Mówił to tak szybko, oczy mi się zaszkliły.
- Kłamiesz ! Jak mogłeś. Ja Cię kocham. Krzyknęłam i łza za łzą zaczęły spływać po moich policzkach.
- Przykro mi. Odwrócił się tyłem i odszedł.
- Masz racje spierdalaj do tej szmaty, jesteście siebie warci ! Krzyczałam za nim, ale on odszedł, odszedł na zawsze. Zaczęłam głośno płakać, nie obchodziło mnie jak ludzie na mnie patrzą czy co sobie o mnie pomyślą. Moje życie straciło sens, teraz nie mam dla kogo żyć. W końcu się otrząsnęłam, postanowiłam iść się upić. Weszłam do klubu, ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Rozmazany makijaż, wyglądałam jak dno człowieka. Usiadłam przy barze i piłam drinki jeden za drugim. Piłam aż skończyły mi się pieniądze. Wstałam, zakręciło mi się w głowie ale zdołałam wyjść z klubu. Szłam w stronę domu, stwierdziłam że skrótem będzie szybciej, więc ledwo trzymając się na nogach weszłam w ciemną uliczkę. Szłam wspominając nasze chwile spędzone razem, znów zaczęłam płakać. Zauważyłam że ktoś za mną idzie. Było mi wszystko jedno co się ze mną stanie, nie miałam nic do stracenia. Zwolniłam kroku. Osoba idąca za mną, szybkim krokiem podeszła do mnie. Był to mężczyzna, bardzo silny i dość wysoki. Chwycił mnie w pasie i zaczął nieść. Nie miałam siły, więc nie opierałam się. Nagle znaleźliśmy się w środku ciemnego lasu, zdarł ze mnie spodnie i bieliznę, zaczęłam krzyczeć, tak strasznie to bolało. Uderzył mnie w twarz, żebym się przymkła. Nie myślałam co się ze mnę teraz dzieje, lecz dalej wspominałam i płakałam. W końcu się otrząsnęłam i zaczęłam krzyczeć, ten facet mnie zgwałcił. Czułam do siebie wstręt. On zadowolony, ubrał swoje spodnie i zostawił mnie pół nagą w lesie. Ubrałam się i płacząc wróciłam do domu cała obolała i brudna. Rodzice już na szczęście spali. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, znów zalewając się łzami. Stwierdziłam, że już nie mam po co żyć. Pozbawiono mnie szacunku do siebie, a osoba którą kocham mnie zostawiła. Podeszłam do biurka i napisałam list. Wyrzuciłam z siebie wszystko co dusiłam, nie chciałam żeby ktokolwiek go czytał więc spaliłam go. Weszłam do łazienki, wyciągnęłam z szafki żyletkę. Ostatni raz wspomniałam o Maćku. Moim już byłym chłopaku, podcięłam sobie żyły. Powoli zaczęłam obsuwać się na zimne płytki. Zamknęłam oczy. Za zawsze.
Rano rodzice znaleźli już martwe ciało swojej córki w kałuży krwi. Byli załamani, nie znali powodu dla którego ich Martyna odeszła. Byli strasznie zdołowani. Po trzech dniach odbył się pogrzeb. Maciek nic nie wiedząc, wybrał się do domu swojej ukochanej z przeprosinami. Jednak nikogo nie zastał, zadzwonił więc do ich wspólnej przyjaciółki Marty, ona kazała mu przyjść na cmentarz. Chłopak się zdziwił jednak, chciał sprawdzić o co chodzi. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył rodziców Martyny płaczących i ubranych na czarno. Podszedł bliżej, a w trumnie na dnie zobaczył swoją ukochaną ubraną na biało. Upadł na kolana i zaczął płakać, w ręku trzymał wielki bukiet czerwonych róż, wrzucił je do trumny, dopiero widząc ją martwą zrozumiał że tylko ją kochał, że ona była dla niego wszystkim. Jednak było za późno, za późno na cokolwiek.
Wyrażajcie swoje opinie, w komentarzach niżej : )