zawsze próbowałam pomóc innym, nawet tym którzy na to nie zasługiwali, starałam się ich uszczęśliwić w ogóle nie myśląc wtedy o sobie. wyciągałam dłoń do tych którzy pchali mnie na dno, walczyłam o tych którzy mieli mnie za nic, płakałam dając innym satysfakcję. owszem, popełniałam dużo błędów ale zawsze się starałam je naprawić. angażowałam się w to co tak naprawdę mnie niszczyło. byłam naiwna. wiele osób w życiu wyrządziło mi krzywdę a później przychodzili z podkulonym ogonem prosząc o pomoc - godziłam się, pomagałam zapominając o tym jak mnie traktowano. ale mimo to zawsze w oczach ludzi byłam tą złą która myślała tylko o sobie i życzyła innych źle. nigdy mnie nie doceniano więc teraz nie dziwcie się, że jestem jaka jestem.
stał kawałek ode mnie nie mogąc oderwać wzroku, przeszywał mnie z góry na dół uśmiechając się szeroko. później odszedł a ja zaczęłam go szukać wzrokiem, wszędzie gdzie się dało. to jednak na nic, nie było go. zniknął, nie potrafiłam pojąć tego co się ze mną działo, przecież kochałam innego chłopaka, to on był dla mnie najważniejszy a myślałam tylko o tamtym. przez dwa dni nie miałam nic innego w głowie, przed oczami ciągle miałam jego twarz, chciałam go zobaczyć chociaż na kilka sekund, wystarczyłoby mi zwykłe minięcie go na chodniku. 'nie mogę tak, przecież dla mnie liczy się tylko jeden mężczyzna' pomyślałam i wtedy jakby na pstryknięcie palcami zniknął z moich myśli, na zawsze. widzisz.. przecież odszedłeś a ja dalej zachowuje się jakbyś był mój.
ciekawe czy czasami myśli o mnie, wspomina nasze pierwsze spotkanie, dzień kiedy się poznaliśmy, czy uśmiechnie się czasem przypominając sobie moje dziwne pomysły czy śmiech który podobno lubił, czy słucha czasem naszej piosenki, czy żałuje, że stało się tak a nie inaczej, ciekawe czy czasami brakuje mu mojej osoby, czy chociaż raz od tamtego czasu przyśniłam mu się, co odpowiada gdy znajomi pytają go o mnie, ciekawe czy tęskni.. ciekawe czy pamięta o takiej pewnej dziewczynie którą rozkochał w sobie do granic i zostawił jak zabawkę .
wieczór, grubo po 22 staliśmy z ekipą pod klubem czekając na pozostałych. zza przyjaciela wyłoniła się jego sylwetka, przywitał się z chłopakami i uśmiechnął się w moim kierunku, był nieźle nawalony, zaraz po nim dołączył jego kumpel. bolało mnie to, że teraz będziemy się zachowywać jakbyśmy się nie znali, przecież tyle nas łączyło. wbił we mnie wzrok nie kontaktując na to co mówili do niego inni. - wiecie co? tam stoi niesamowita dziewczyna która potrafi naprawdę kochać. która dała mi szansę bym był kimś ważnym w jej życiu, zjebałem to i właśnie teraz zrozumiałem swój błąd. - wybełkotał chwiejąc się na boki. otarłam łzę z policzka i ruszyłam przed siebie. - zjebałeś po całości stary. teraz się męcz z tym bo na to zasługujesz. - syknął do niego mój przyjaciel i pobiegł za mną.
ciągle ktoś o Ciebie pyta, koledzy nadal mrugają jednym okiem mówiąc przy tym Twoje imię, gdy wychodzę mama wypytuje czy idę się z Tobą spotkać.. za każdym razem ból jest silniejszy, Twoje imię wypowiadane z ust innych sprawia, że moje serce się łamię na pół. ono tak cholernie tęskni za Tobą i z dnia na dzień kocha Cię coraz bardziej, biedne nie potrafi zrozumieć, że odszedłeś bez słowa wyjaśnienia zostawiając mnie i zapominając o moim istnieniu.
mimo iż jest moją najlepszą przyjaciółką którą traktuje jak siostrę i naprawdę cieszę się z jej szczęścia nie mogę patrzeć jak świetnie układa jej się z moim kuzynem. życzę im jak najlepiej bo oboje grają w moim życiu ważną rolę ale gdy widzę jak się przytulają, droczą czy wyznają uczucia łzy stają mi w oczach, jeszcze niedawno ja byłam szczęśliwa z jej bratem a dzisiaj muszę się pogodzić z jego nieobecnością która tak cholernie mocno boli. ile bym dała, żeby spędzać z nim tak wspaniałe chwile, obejmować go czy po prostu czuć , że jestem dla niego ważna , że jestem jedną z najważniejszych osób w jego życiu . zadręczam się , płaczę i żałuję , że stało się jak się stało a on? pewnie przez te 24 godziny ani sekundy nie zabiera mu myśl o mnie .
po co to wszystko było? po co mącił mi w głowie te całe siedem miesięcy? pierwsza odpowiedź jaka nasuwa się na myśl to 'po prostu się bawił, nic do mnie nie czuł' ale czy gdybym nie była dla niego ważna dawałby o sobie znać? gdybym naprawdę była mu obojętna i chciał się tylko zabawić moim kosztem mógł to robić dwa tygodnie, miesiąc ale nie siedem. nie sypałby milionami ciepłych słów, nie zapewniałby mnie, że jestem dla niego ważna i że myśli o mnie poważnie mimo tego, że był starszy sześć lat. nie przeszkadzał mu wiek jednak zachowywał ostrożność powtarzając ciągle, że mamy czas, że jeśli chcemy zbudować prawdziwy szczęśliwy związek musimy się bardziej poznać. nie mów mi teraz, że się bawił bo nie zawracałby sobie mną głowy przez tak długi czas, czuł coś do mnie i jestem tego pewna ale tego, że z dnia na dzień zaczął mu przeszkadzać mój młody wiek nie zrozumiem nigdy bo wiele razy zapewniał, że wiek nie ma znaczenia.
'znajdziesz lepszego' - nic innego nie słyszę od kilku tygodni. nikt nie potrafi mnie zrozumieć, nie ma nikogo lepszego od niego, mimo iż miał więcej wad niż zalet, mimo iż jak na dwadzieścia jeden lat zachowywał się jak pięcioletnie dziecko i tak jest dla mnie ideałem. nie wyrzucę go z serca ot tak na pstryknięcie palcami i tu nie chodzi już o to, że jest ciężko tylko o to, że ja nie chcę. nie chcę o nim zapomnieć i pokochać kogoś innego bo żaden chłopak nie będzie go w stanie zastąpić. tylko on ma tak cudowny uśmiech, śmiech, tak cholernie zielone oczy czy te ruchy które sprawiały, że motyle w brzuchu ćwiczyły pierdolca. nie zrezygnuje z niego dlatego, że inni nie mogą patrzeć jak cierpię.
***
na wyszukanie tych kilku cytatów potrzebowałam prawie 2 godzin,
więc proszę was, uszanujcie to i kliknijcie chociaż fajne, bądź skomentujcie.
+ czy ktoś czyta 'moje' cytaty? piszcie! (: