rozkroplona jestem, w morzu, które się skończyło, tam, gdzie miało się zacząć.
wszędzie smród papierosów i śmierci, perfumy płaczące za urzeczywistnieniem.
jaskrawe piłki rzucone o białe ściany. to nic nie daje.
ściana nieregularnie się rozpada, a biel jada regularnie. 5 próśb dziennie.
gdy się boję, krew jest taka nędzna.
gdy wymyślam, krew jest taka ważna... gdy się staram, pragnę wyschnąć.
widzę wszystko tak wyraźnie, przepraszając wyblakłe twarze.
uśmiechy zaczynają się załamywać. morze zarzuca fale,
brakuje lądu,
ktoś odchodzi. Kolejna Łza. wszyscy tutaj są.