i znów jestem dzieckiem. tym najmniejszym z małych. znów spindram się najrozmaitszymi sposobami i przecinam się kartką przez nieuwagę. znów potykam się, bo świat jest tak piękny, że aż szkoda czasu na patrzenie pod nogi. znów zatrzymuję się i tworzę swój własny świat, w którym dmuchawce, to wielkie pierzaste anioły, które toczą walkę z pokrzywo - potworami, a ja władam siłą wiatru. i znów podciągam kolana pod brodę, staję się maleńkim embrionem, znikam na chwilę lub może dwie. z myślami o zapachu turkusu, snuję wielkie plany. miło łechce małą duszyczkę docenienie artystyczne. wtedy jakoś tak śmielej patrzy na świat. ale pokrywa mnie ogromny strach, że to mango kiedyś jednak całkiem wybuchnie.
bądź moim dobrym duchem. ześlij mi spokój w kolorze nieba.
lub chociaż daj mi pastele. do kolorowania zmęczonych myśli.
każda tęcza potrzebuje deszczu. a najpiękniejsza jest tuż tuż.
po burzy.
boję się zawsze wtedy.
gdy nie widzę Twojej głowy na mojej poduszce.
i gdy nie mogę napajać się zapachem Twojej skóry.
najchętniej wzięłabym kredki i namalowałabym nam dom.
lub nawet tylko pokój.
bylebyśmy tylko każdego zmęczonego dnia mogli tam razem wracać.
chcę złapać się za rękę.
i mocną nią potrząsnąć.
powiedzieć sobie 'dzień dobry'.
wszystkiego z imienin.