`a tak wielu nie ma ciebie dla siebie.
jesteś już taka duża. taka wygadana. tak beztroska. najpiękniej wygląda świat oczami dziecka. bo ostatnio jakoś tak łatwiej jest potykać się o drobne kamyki. wywracamy się na żwirze. a przecież szaliki wiążemy ciaśniej niż kiedyś. codzienność unosi się nad nami jak smog nad krakowem. królestwo chciałoby się oddać za ten wiatr, co oczyszcza. który pozwala nam zachłysnąć się sobą aż do bólu płuc.
teraz kolejna dekada, zanim postawimy sobie na torcie dziewiątkę. widzisz jak dobrze. dzięki tobie wyjmę świeczki dziewiątki o wiele wcześniej niż za dziesięć trzystasześćdziesięciopięciodniowych zestawów. i to były miłe dni. teraz nie zostaje mi nic innego, jak piec tarty, pić herbaty, delektować się winem, grzać ręce, dostawać kwiaty, otulać się kocem i ah. chciałoby się siąść pod kocem. z gorącą czekoladą dla mnie i kawą dla ciebie, w ręce. i patrzeć na niszczący drzewa żywioł.
minęło nam dwadzieścia trzy miesiące. uwielbiam podróżować przez te wszystkie dni. patrzeć na nas. i czuć, jak każda cząsteczka myśli się uśmiecha. jesteś chyba jedynym powodem, dla którego naprawdę lubię śnieg. może jeszcze dlatego, że to nadal wielkie puchate anioły. ale głównym powodem na pewno. bo przecież zima, to moment, kiedy dłoń drugiej osoby najbardziej ogrzewa. i kiedy uśmiech uzbraja się w ramiona i przygarnia do siebie. lubię nas.
te dni jakoś biegną tak szybko, jak odie spada ze stołu. przecież wszystko 'dopiero co'. dobrze, że nie wszystkie przelatują przez palce. a nawet jeśli, to wszystkie skrupulatnie podnoszę i kładę na półce. ale chyba budzimy się. bo czasem, kiedy spada się ze schodów. widzi się swój zamek i swoje jezioro. a czasem, jest się wśród sopli.
`ześlij mi spokój w kolorze nieba.