Koniec wakacji.
Ostatnia klasa.
Boję się okropnie.
Tak o. Odechciewa mi się chodzić do tej szkoły na samą myśl, że muszę tam siedzieć w jednej klasie ze swoim byłym chłopakiem.
Nie polecam bardzo. Zwłaszcza, że on traktuje mnie jakbym nie miała prawa oddychać tym samym powietrzem co on. Żałosne.
Boję się ze względu na naukę, boję się, że sobie nie poradzę z tymi wszystkimi cholernymi rozszerzeniami.
Boję się tego, że później czeka mnie wybór studiów, a ja wciąż nie mam bladego pojęcia co chcę robić w życiu.
Przytyłam przez te wakacje, widzę. I wróciły złe nawyki.
Od jutra znowu zaczynam. Nie liczę kalorii. Ale jem w mniejszych porcjach.
I koniecznie wracam do ćwiczeń, bo moja kondycja jest nieopisanie słaba.
Dzisiaj zrobiłam rozgrzewkę, pośladki, brzuch, przebiegłam dwa kilometry i myślałam, że zwymiotuję.
Ma. Sa. Kra.
A przecież jeszcze jakiś czas temu potrafiłam ćwiczyć przez ponad godzinę, a później jeszcze cztery kilometry zrobić i wracałam i tak z energią, a nie wyglądając jakby mnie coś "zeżarło i wysrało".
Poza tym chcę znowu mój płaski brzuszek i ładne nóżki, a nie galaretkę.
Wracam też do zdrowego odżywiania i postaram się znowu odstawić cukier. I znowu pić więcej.
Boję się też o sprawę z O.
Teraz nie możemy spędzać razem każdego dnia. Kontakt będzie ograniczony do weekendów. A jeszcze jak coś wypadnie czasami to już w ogóle. Poza tym On idzie na studia za miesiąc. Nowi ludzie. Nowe laski. Wyglądające lepiej ode mnie. Grr.
Nie chciałam być w związku. Właśnie dlatego. Ten ogarniający, bolesny strach, że go stracę.
Jak byłam sama, byłam niezależna i miałam wszystko gdzieś. Liczyłam się tylko ja i nikt nie mógł mnie zranić.
Gdyby go teraz zabrakło, to pustka we mnie zmieniłaby się chyba w czarną dziurę, wchłonęła najpierw moje serce, później mnie, a później jeszcze połowę kuli ziemskiej i koniec świata murowany, ot co.
Okropnie się boję, że coś pójdzie nie tak. Tak krótko jesteśmy razem, a ja się przywiązałam jak głupia.
Głupia, głupia, głupia.
Jakby zniknął, mogłabym myśleć, że był tylko snem. Nie spotykałabym go w szkole, na żadnych zajęciach, w domu, w drodze, na studiach, idąc do znajomych. Nigdzie by go nie było, jesteśmy z innych galaktyk, mimo, że dzieli nas jakieś dwadzieścia kilometrów.
Mam nadzieję, że to się jakoś ułoży. Mam nadzieję, że nie jestem dla niego chwilowym zauroczeniem.
_________________________________________________
Wciąż czekam na te dwa ogromniaste słowa.
_________________________________________________
Wyleczył mnie z presji dotyczącej spraw łóżkowych, którą pozostawił mi M.
+teraz wiem, że M. nie ma dużego [*]
_________________________________________________
Koniec. Idę się kąpać, spakuję się i spać, bo jutro do szkoły. Osiem miesięcy, wytrzymać osiem miesięcy.
Osiem lekcji jutro mam.
Dzisiaj.
1. Owsianka.
2. Sojowa z kiełbą.
3. Sałatka z groszkiem.
4. Owoce.
5. Grahamka z kiełbą i serem.
6. Maślanka słodka.
7. Jajo.
8. Sałatka + kasza.
Jem jak krowa. Ale tak właśnie, będę robić bilanse, żeby nie musieć się wstydzić, nie mogę jeść źle.