Widok, który towarzyszy mi od lat.
Ostatnio znowu częściej.
Jesień. Cieszę się.
Pracy multum. W każdym momencie, kiedy myślę, że już więcej nie mogę, że nie poradzę sobie, okazuje się, że mogę.
Gdzie ta pani, która wolała zamykać się w swoich czterech ścianach. Gdzie ta pani, która nie miała ochoty wychodzić nawet na balkon, ani pół kroku poza strefę komfortu.
Jednocześnie czuję, że mogłabym jeszcze więcej, ale chyba kosztem snu, bo czas wolny już dawno sprzedałam.
Czekam na stabilizację i równowagę. Skąd to można wziąć?
Wiem, wiem.
To był ciężki rok, bo zupełnie inny niż wszystkie dotychczasowe, które pamiętam.
Momentami czuję się, jakbym miała już z 60 lat. Momentami zachowuję się, jakbym miała wciąż 16.
Znowu za przekraczam granice, też te złe. I nie nazywajmy tego łamaniem konwenansów, do tego nie pasują takie łagodne określenia.
Kocham czy nie kocham?
Japierdole. Jak zwykle. W tej kwestii nie wiemy nic. Ja nie wiem nic, bo zapewne inni, bardziej dojrzalsi w tych tematach, wiedzą. A może im się wydaje? Oby wszystko i wszystkim się wydawało, a wtedy ja będę mogła robić swoje.
I to jest temat, który chciałabym opisać, ubrać w zdania, zamknąć w jakiejś dłuższej formie. Tylko wciąż nie wiem, jak brzmiałby koniec.