Moja mama jest prokuratorem, ja mogę w każdej chwili zadzwonić na policję!
Pierwszy od dawna taki wypad w pełnym składzie, z Robacką, która wyjątkowo nie zaspała i przyjechała nawet przed Domcią. Zaiście chędoga faza, a co ;) Nie mam nóg i wlaśnie zdałam sobie sprawę, że cały dzień ciągnę na dwóch produktach mrożonych, winogronach i bismarcie, źle to rokuje, ale co tam. Takie spotkania zawsze ładują we mnie pozytywną energię, już nawet nie rusza mnie to, że mamy taki kijny plan (ale i tak nie zostawimy tego tak odłogiem, o nie!), że po prawie dwóch tygodniach odpoczynku wracam do tej śmierdzącej stęchlizną Dwójki, że nie spotkam już nigdy więcej wiadomo kogo, och, takie bolesne pożegnania bez słów i wyznań, jak zwykle zmarnowałam swoją jedyną i niepowtarzalną okazję. No cóż (jestem niezmiernie szczęśliwy...).
Dzięki, moje Bifififififi <3
+ jak za starych dobrych czasów planujemy różne rzeczy z Katachą. My chyba nigdy z tego nie wyrośniemy ;*
(AAAA JESTEŚMY JEDNOMYŚLNE!)
A ja nie wiem, czy wy wiecie, ale 17 czerwca będą najszczęśliwczym człowiekiem na ziemi. Nikt mnie nie przebije!
Na koniec piosenka. Z wiadomych powodów znów mam 13 lat i na zabój kocham Gerarda Way'a w odsłonie z czasów Three Cheers for Sweet Revenge. Jeszcze 39!
If you marry me,
Would you bury me?
Would you carry me to the end?