boję się. najzwyczajniej w świecie.
brak weny czy motywacji. może nawet chęci.
drugi tydzień leci.
dupa rośnie.
praca będzie potrzebna.
chyba nie chce października :/
co będzie? czy warto to wszystko zostawiać? zrezygnować? poczekać kilka lat? kontynuować?
może będzie lepiej?
tyyyle pytań.