Woodstock zaczął się w Katowicach, a nawet w Jaworznie.
Picie wody w E, szukanie dworca, koczowanie na dworcu.
Pociąg do nikąd, widomo, do Moskwy.
Nasze biedronkowe wykupione Amareny, wina, wódka.
Przystanek Kostrzyn, zgubione jedzenie + trampki.
Początek gry w karty!
Pobudka rano, karty, długa wycieczka do Tesco.
Koledzy ze Słupska.
A gdy się Woodstock już zaczął, to koncerty, picie i karty nawet o 4 rano.
Zielone Żabki, kąpiel w błocie o 2 w nocy.
Kanapki od Kriszny.
Woodstockowy mąż, prezent w postaci Lennonek.
Halloween to był ładny koncert. O przystanek Republika tak tak tak!
Zarzygany namiot.
Adaś spotkany, pamiętający pierwsze jabole, znaleziony zagubiony koc.
Mnóstwo ludzi na Prodiżi.
Ściany śmierci na Arce Noego.
Pogowanie w rytmie hare kriszna.
I wiele wiele.
Za rok wracamy byle by nie pociągiem