Witam, witam. Dzisiaj pierwszy dzien szkoly i musze stwierdzic ze jak na powrot po tak dlugim wolnym to nie bylo az tak zle. Sama sie sobie dziwie, ale pomimo mojej niecheci wstalam dzisiaj i nawet sie nie spoznilam. Brawa dla mnie. Co do lekcji, moglo byc gorzej. Ominelam dwa Science'y w ramach dwoch godzin wychowawczej, ale nie uniknelam podwojnego Anglika. W sumie to nawet nie ma na co narzekac, bo naprawde az tak nie cierpialam. Moja nauczycielka od Angola chyba sie zrehabilitowala i zrobila dosc lajtowa lekcje, trzeba jej przyznac. Dobrze sie te polrocze zapowiada, a motywujace slowa mojej wychowawczyni, ze juz praktycznie zostal nam tylko rok, naprawde mnie ucieszyly, nawet nie zorientowalam sie ze to juz styczen i pol roku mamy juz za soba. Hell yeah, coraz blizej. Na dzisiaj bedzie tyle.
W niedziele WOSP
A jutro dwie godziny w-fu, a po szkole Charley robi mi wjazd na chate. I czwartek :D