Ciepłe letnie słońce oświetlało jej twarz. Stała wpatrzona w jeden punkt na horyzoncie. Nie należała do tego pięknego miejsca w którym się znajdowała. Myśli jej uciekły gdzieś daleko wędrując po ścieżkach na którcyh przeszłość mieszała się z przyszłością i teraźniejszością. Do jej uszu nie dochodził szum morskich fal, nie czuła ciepła piasku. Wydawało się, że ten świat nie istniał. To co było na prawdę znajdowało się przed jej oczami. Dom, ciepły ogień przy kominku przed którym leży jej pies. Na odgłos jej kroków podnosi swoją głowę i patrzy na nią swoimi wielkimi czarnymi oczami. Weszła powoli i usiadła na fotelu patrząc się w ogień. Dopiero po chwili usłyszała kroki na schodach prowadzących na piętro. Stał na górze i spoglądał na nią tak, jakby chciał na zawsze zapamiętać tę właśnie chwilę. Przymknęła oczy rozkoszując się ciepłem.
Słońce świeciło niżej przygaszone lekko chmurami, fale coraz mocniej uderzały o brzeg. Powoli odwróciła się od wzburzonego morza i krok po kroku szła przez morky piasek plaży aż w końcu jej ślady zniknęły gdzieś na ścieżkach gdzie łączy się przeszłość, przyszłość i teraźniejszość...
Pewne rzeczy są jak fale, przychodzą i odchodzą, mieszają się z wodami oceanu...
I są pewne szczyty z którymi trzeba się zmierzyć...
I nie zawsze jest łatwo, a może lepiej powiedzieć, że prawie nigdy nie jest łatwo...
Czasami tylko się gubię i nie wiem czy nie mylę nieba rozgwieżdżonego z odbiciem w stawie...
Ślady na piasku...