I zakładasz tą bieliznę, albo nie zakładasz jej w ogóle, wiesz, że trafia mnie szlag, kiedy wiem, że byłaś na uczelni właśnie tak, że oni patrzyli i prześwietlali biały tshirt. Ich brudne myśli, a przecież powiedziałaś mi raz, kiedy latałyśmy kilkanaście centymetrów ponad ziemią, że jesteś moja i że ja należę do Ciebie. A ja nie wierzyłam, kiedy wytrzeźwiałaś przeprosiłaś, mówiłaś, że nie byłaś sobą, że wiesz o tym, że jestem osobą, która się nie angażuje, która nie chce związku, że jestem tylko swoja, nigdy czyjaś, że nie można mnie mieć. A ja, durna, wysłałam Ci uśmiech numer 5, ten najbardziej wymuszony i przepełniony smutkiem jednocześnie. Udałaś, wiem to, udałaś, że tego nie widzisz. Dlaczego? Kiedyś pokażę Ci ten blog, albo po prostu wyślę linka, nie chcąc widzieć reakcji.