Jak z pewnością zauważyliście - nie mam zupełnie czasu by tutaj zaglądać. A szkoda. Bo czasami naprawdę potrzebuję przelać gdzieś wszystkie myśli, nie obciążając tym moich najbliższych. I znów się zaczyna. Znów wielkimi krokami nadchodzi jesień. Pora roku, której tak serdecznie nienawidzę. Niesie ze sobą gorączkę, katar i wszystko co najgorsze. I tak co dwa tygodnie, tradycyjnie. Właśnie wczoraj zaczęłam mój jesienny rytuał. Ledwo żyję. Faszeruję się wszystkim co wpadnie mi pod rękę, jak na razie - bezskutecznie. Różnego rodzaju herbatki, których dziś wypiłam już chyba z dwanaśnie, o ile dobrze liczę, zupełnie nic nie dają. Jestem strasznie zaganiana, na wszystko brakuje mi czasu, dlatego nie miałam możliwości napisania notki po weekendzie, której tak bardzo potrzebowałam. Ubiegła niedziela z pewnością zalicza się do tych najcudowniejszych dni i chwil. Po tak długiej rozłące, w końcu mogłam Cię zobaczyć, w końcu mogłam Cię przytulić, poczuć Twój zapach, podziwiać Twój uśmiech. Niesamowite było to, że gdy tylko mnie ujrzałeś, zauważyłeś wszystkie nowe i zmienione szczegóły, jakich nikt inny nie był w stanie dostrzec. Spostrzegłeś nawet, że w inny sposób maluję oczy. Takie małe rzeczy - a jak cieszą, ile szczęścia dają. Nie mogłam się na Ciebie napatrzeć, oczy same mi się śmiały, a uśmiech nie schodził z twarzy. Cztery godziny, które spędziliśmy razem uciekły w nieubłaganym tempie. Dopiero co cieszyłam się na Twój widok, a już musiałam się z Tobą roztawać ze łzami w oczach. Tak ciężko było je opanować, tak ciężko było mi odejść ze świadomością, że przed nami kolejne dni bez siebie. Z jednej strony takie zabieganie i kompletny brak czasu na cokolwiek jest dobry. Zwłaszcza na tęsknotę, na rozłąkę. Dni mijają szybciej, godziny nie ciągną się w nieskończoność, a nawet upływają w przystępnym tempie. Jeden dzień, drugi, trzeci, kolejny. I tak oto pozostało nam przetrwać jeszcze osiem. Jeszcze osiem dni, które dzielą nas od chwil, na które oboje tak czekamy. W końcu będę miała Cię tylko dla siebie, przez cały dzień i noc. Marzę tylko o tym byś trzymał mnie w swoich ramionach bez przerwy, nie odchodząc nawet na krok, tylko tego potrzebuję. Jest mi niewyobrażalnie ciężko zmagać się z tą odległością, która nas dzieli. Gdyby nie Ty, gdyby nie Twoje słowa i obietnice - nie dałabym rady. Za każdym razem kiedy jest naprawdę źle, mimo że jesteś daleko - podnosisz mnie z tego, dodajesz sił. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. Każdy choć najmniejszy i najdrobniejszy aspekt mojego życia bez Ciebie nie ma żadnego znaczenia. To Ty dajesz mi motywację, to Ty mnie wspierasz i sprawiasz, że rzeczywiście to co robię ma sens. Do Ciebie mogę zwrócić się ze wszystkim, z każdą sprawą nawet tą najbardziej błahą. Zawsze mi pomożesz, bez względu na wszystko. Zawsze jestem najważniejsza, zawsze liczę się tylko ja. I czuję to przez cały czas, bez przerwy. Uwielbiam Twoje wiadomości, które dodają mi skrzydeł za każdym razem, każdego dnia. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, naprawdę. Teraz już nawet nie pamiętam jak to było kiedyś, bez Ciebie. I szczerze? Nie chcę pamiętać, bo chwile spędzone z Tobą są tymi najpiękniejszymi w całym moim życiu.
leżę pod stertą chusteczek higienicznych i szczerze mówiąc:
trochę mnie to męczy, więc chętnie odpowiem na jakieś fajne pytania :)