Jeszcze kilka minut, kilka chwil dzieli mnie od tego by usłyszeć słowa, na które czekam cały dzień. Tak niewyobrażalnie tęsknię. Staram się trzymać, tak jak obiecałam - "będę twarda". Ale czy naprawdę mi to wychodzi? Nie sądzę. Staram się robić wszystko byleby zająć czymś myśli, by nie leżeć całymi dniami przykłuta do łóżka poprzez Twój zapach, który już powoli gdzieś znika. Ten czas tak cholernie się dłuży, minuty ciągną się w nieskończoność. Cholernie mi Ciebie brakuje. Oddałabym wszystko by znów móc zasnąć przy Twoim boku, czuć Twoje ciepło, Twój oddech. Bez tego tak ciężko mi zasnąć. Ostatnimi czasy męczę się prawie do rana, aż w końcu udaje mi się zasnąć na 3-4 godziny. Każda cząstka mnie tak ogromnie Cię potrzebuje, tak ogromnie tęskni. Mimo dzielącej nas odległości - stajesz mi się coraz bliższy. Tak wiem, brzmi to paradoksalnie, lecz każdego dnia uświadamiam sobie bardziej i bardziej jak strasznie mi na Tobie zależy, jak bardzo nie chcę Cie stracić, jak strasznie Cię kocham. NIEWYOBRAŻALNIE. Darzę Cię uczuciem, jakim chyba jeszcze nikt nigdy nikogo nie obdarzył. Każdego dnia z niecierpliwością czekam na tą pieprzoną 21:30, aż w końcu dostanę upragnioną wiadomość, ze wspaniałymi słowami, na które tak czekam, których tak potrzebuję. Gdy słyszę Twój głos - pękam. Cała maska, którą noszę przez cały dzień aż do tego momentu - opada. Przed Tobą mogę być sobą, w stu procentach. Nie muszę nikogo udawać, niczego ukrywać. Tylko przy Tobie czuję się tak swobodnie i bezpiecznie. Mam świadomość, że kochasz mnie równie mocno jak ja Ciebie, ze wszystkimi moimi wadami, ze wszystkimi humorkami, zmianami nastrojów. Kochasz mnie taką jaka jestem, akceptujesz wszystko, niczego nie chcesz zmieniać. Wiem, że damy radę, MUSIMY. I wiem też, że gdy Cię zobaczę umrę ze szczęscia. Zakładam, że będę zachowywać się jak wariatka, jest to nieuniknione. Zwłaszcza, że na sam dźwięk Twojego głosu serce przyspiesza do granic możlwości, a szczęście wypływa w postaci łez - łez szczęścia.
<UBRANIA>