Daaawno nie byłem tak padnięty jak dziś.. Umieram.. w sumie.. oby do piątku, a wtedy spotkanie z przyjaciółką i jedna z ciekawszych rozmów :)
mam nadzieje, że złe samopoczucie w końcu zniknię i pojawi się znów radość z życia. Dobra, radość jest, ale nie taka jak wcześniej.. brakuje mi mimo wszystko tej drugiej połówki co sprawi, że stanę na głowie by tylko ją uszczęśliwić.. Chce zaangażowania, ale czy aby nie za bardzo chce? może stanę się bardziej arogancki i obojętny? Tylko czy to potrafię? cholernie chce mieć kogoś przy sobie, z kim porozmawiam, kogo będę mógł pocałować i tulić do znudzenia.. eh.. marzenia :3