Obudziły mnie dzisiaj rano delikatne promyki słońca wynurzające się nieśmiało zza kolorowych zasłon. Wstałem, podrapałem się po głowie i poszedłem do łazienki z dziwnym przeświadczeniem o niezwykłości tegoż dnia. Sesja za pasem - pomyślałem - nauki potąd, zaliczeń potąd, trzy egzaminy, a na wszystko niecały tydzień. Umyłem się, ubrałem, lecz dopiero kiedy usiadłem przed monitorem konsumując śniadanie, uderzyła mnie dzisiejsza data widniejąca w rogu na pasku zadań i dotarło do mnie jaki mamy dziś dzień. Dokładnie rok temu bawiłem się już w najlepsze na swojej studniówce. Dokładnie sto dni dzieliło mnie od pierwszego egzaminu maturalnego, którego tak bardzo się obawiałem. Dokładnie nazajutrz zostawi mnie ukochana dziewczyna, której zachowania na studniówce jeszcze nie mogłem zrozumieć, a następnego dnia okropna prawda spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Zebrało mi się dzisiaj na wspominki, więc nie mogło się obejść bez obejrzenia filmu z tejże imprezy. Moja ukochana szkoła w pierwszych kadrach. Jedyne miejsce na świecie, za którym mógłbym tęsknić bardziej niż za domem. Próby do poloneza, nasz wspaniały klasowy układ taneczny i mój ulubiony fragment - przedstawienie klasy. Aż do tej pory nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo mi brakuje tych wszystkich osób. Potem oficjalne wejście do sali balowej, wszyscy tak pięknie się uśmiechali. Potem sesja zdjęciowa, dziewczyny jeszcze piękniejsze niż na co dzień odsłaniające swoje zgrabne nogi ku uciesze męskiej części widowni karmiącej oczy błyszczącą czerwienią podwiązek. Następnie oficjalne rozpoczęcie po przemowie pani dyrektor, otwarte polonezem nauczycieli. Oczywiście kopnął mnie nie lada zaszczyt, bo dane mi było wraz z garstką innych uczniów wylosowanych spośród wszystkich maturzystów poprowadzić jedną z nauczycielek. Później swoje umiejętności na parkiecie zaprezentowała każda z klas, wszystko było tak eleganckie i perfekcyjne, że ręce same co chwila składały się do oklasków. A potem już tylko świetna zabawa, przeplatana czasami krótkimi "wywiadami" z uczniami naszej klasy i nauczycielami oraz występy artystyczne przygotowane przez zeszłorocznych już maturzystów. Wiecie, moje znikome umiejętności pisarskie i rzekome "lekkie pióro" to zdecydowanie za mało, żeby móc choćby w dziesiątej części oddać całą magię tej nocy. To był taki moment, w którym wszystkie nieustannie trapiące nas problemy nagle stały się nic nieznaczącymi błahostkami, bo liczyło się tylko to, co było w danej chwili, czyli muzyka, znajomi i zabawa. Nawiasem mówiąc, świetna muzyka, bo usłyszałem tamtej nocy całą masę moich ulubionych kawałków z czasów kiedy znaczna część młodzieży nosiła przy sobie walkman'a na zwykłe kasety, discman'y były domeną bogaczy, o empetrójkach jeszcze nikomu się nawet nie śniło a na listach przebojów widniały nazwiska prawdziwych, ponadczasowych gwiazd, których muzyka nawet dziś, w epoce sezonowych gwiazdeczek wypromowanych jednym dobrym utworem, potrafi pobudzić serce do intensywnej pracy a nogi same porwać do tańca.
Wiecie, studniówka była dla mnie naprawdę niesamowitym przeżyciem. Takie zupełne oderwanie od rzeczywistości na tę jedną noc. Byłem już na niejednej imprezie w klubie, na niejednej domówce, w niejednym pubie i na niejednym koncercie i żadna z tych imprez nawet się nie umywa do tej jednej sprzed roku. Nie ukrywam też, że głównie z tego powodu po zadaniu jednego istotnego pytania bez wahania zgodziłem się pójść na studniówkę z Iwoną, choć później dopiero przekonałem się jak wielki popełniłem błąd. Na szczęście ta sprawa jest już wyjaśniona i zamknięta i mam nadzieję, że jeśli w przyszłości zostanę przez kogoś zaproszony [dziewczęta, nie krępujcie się ;) ], będę mógł bez wyrzutów sumienia i bez żadnych problemów po prostu pójść i się dobrze bawić.
Wracam tym czasem do stosu książek i zeszytów.
Sesja za pasem.
"And I've got nothing to say
I can't believe I didn't fall right down on my face
I was confused
Looking everywhere/only to find that it's
Not the way I had imagined it all in my mind
So what am I
What do I have but negativity
'Cause I can't justify the
Way everyone is looking at me
Nothing to lose
Nothing to gain/hollow and alone
And the fault is my own
The fault is my own"
(Linkin Park, "Somewhere I Belong")