Od samego rana pada. Tak właściwie to leje jak z cebra. A dzisiejsza pogoda doskonale odzwierciedla mój humor sprzed ostatnich kilku dni. Chodzę nachmurzony, nerwowy, poddenerwowany, spięty i z negatywnym nastawieniem do całego świata. Najchętniej zapadłbym się głęboko pod ziemię, tam przynajmniej nie pada. Zastanawia mnie czy zdolność do myślenia to powód do dumy, czy raczej przekleństwo każdego człowieka. Czasami stanowczo za dużo myślę i, co gorsza, zdaję sobie z tego sprawę. Brakuje mi takiego dużego czerwonego przycisku z tyłu głowy, który służyłby do włączania i wyłączania zwojów mózgowych odpowiadających za procesy myślowe. Życie wtedy stałoby się o niebo lżejsze i mniej stresujące. A mój organizm nie należy do stresolubnych.
Nie cierpię życia w niepewności. Tak wiele wysiłku kosztuje mnie ten przeklęty okres czasu, że mam czasami ochotę rzucić wszystko, wsiąść w samochód, pociąg, samolot, czy po prostu ubrać wygodne buty i uciec stąd jak najdalej, odciąć się od wszystkiego i wszystkich.
Cały czas zastanawiam się co się stanie.
Nienawidzę własnych przeczuć.
"Such a lonely day
and it's mine.
The most lonelist day of my life...
[...]
Such a lonely day
should be banned.
The day that I can't stand...
[...]
Such a lonely day
shouldn't exist
A day that I'll never miss..."
(System of a Down, "Lonely Day")