obudziłam się w nocy, a ciebie już nie było. doprowadza mnie to do szewskiej pasji, rodem z rzemieślniczego warsztatu. potrzebny ci będzie proces, zbyt cudzoziemsko się tu czuję. widzisz? to piekło. żadna komedia, z pewnością już nie boska. to nie statek, bez tęsknoty i istnienia. harmonia, a wręcz poczciwego człowieka żywot. prawie jak rapsod, choć ideał sięga bruku. matka stale boleje i chce na wielkanoc do włoch na campo di fiori. wiesz, to już jest inny świat, gdzie nie można zdążyć przed Panem Bogiem. zostaje tylko zatańczyć nam tango do chocholej muzyki. nie jesteśmy samoistni, jesteśmy tylko funkcją innych ludzi. kwadratową czy wykładniczą?