Byłam na Comie. Pojadę na Offa, bo w końcu nie pokrywa się z Woodstockiem, i zobaczę Iggiego. Zapłaciłam już za mieszkanie. Opuściłam jedne zajęcia (właściwie cały weekend), będę mieć z tego powodu trudniej. Może trochę żałuję, ale mój stan psychiczny był bardzo zły. Upiłam się na jarmarku bożonarodzeniowym, grzany cydr z rumem i cytryną był nadspodziewanie pyszny, lepszy niż grzane wino z żubrówką i bez porównania lepszy niż grzane wino z sokiem. Sezon na świąteczne piosenki uważam za otwarty. Planuję zabrać się za naukę. Od trzech tygodni uczę się jeść, potykam się. Skompletowałam prezenty mikołajkowe i pod choinkę. Tak bardzo siebie nie lubię, że nawet na lumpy szkoda mi pieniędzy. Kupuję tanie i średnio ładne ciuchy, a potem jeszcze gorzej się czuję, bo brzydko wyglądam. Omijam lekarzy i pracę. Już niedługo... Mój pierwszy w życiu kalendarz adwentowy. Wyproszony.