Z własnych powódek zebrało mi się na wspomnienia.
wspominam czas gdy wyglądałam jak powyzej. i wiecie co?
czy bylo lepiej? niewiem.
wiem tylko, że moje osobiste życie było poukładane, a tymczasem niewiem gdzie co jest.. kiedy, gdzie i co powinnam powiedzieć?
czy znów los płata mi figla <niezbyt śmiesznego> i stawia przed jednym z większych wyborów?
tak czy owak trzeba iść dalej. i od dziś obiecuje się nie patrzeć na to co było, na przeszłość, tylko z nadzieją w oczach iść z głową podniesioną ku górze, zdobywać szczyty, te największe, nawet jeśli bede musiała wszystko poświęcić. I NAS POŚWIĘCIĆ.
uważam, że już jestem gotowa.
a tym czasem.. he.. leże w wyrku z odciskami na stopach i niesamowitym bólem nóg, przez Sandi, której pomysły nie dokońca się okazują mądre xd
a jutro z wyżej wymienioną na solarium.
by wygladać jak na zdjęciu wyżej ^^
damy radę, co nie?