Nawet najpiękniejszy czas możemy ZNISZCZYĆ jednym momentem, nawet tysiąc uśmiechów zatuszować jedną łzą. Tylko dlaczego się tak dzieje, jeżeli między dwoma bliskimi sobie osobami jest UCZUCIE MIŁOŚCI, które budują już spory czas? W każdym, nawet tym najbardziej idealnym związku rodzą się nieporozumienia, kłótnie i smutki, które są wybaczane i brane w zapomnienie, tylko..JAK tu zapomnieć, gdy notorycznie powtarza się to prawie każdego dnia? Staram się zrozumieć to w jak najbardziej racjonalny sposob, ale nie potrafie. Uczucie bezsilnosci i strachu przed utrata zaczyna mi coraz czesciej towarzyszyc w wiekszym stopniu. Zmieniam - WSZYSTKO dla niego, brakuje tylko malego podparcia, ktore to doceni. Słysząc kolejne "będzie dobrze" mam ochote wyjść, krzyknąć "kurwa" i wrócić. Przecież nie wystarczy pozostać na słowach, trzeba wziąść ten swój zasrany tyłeczek i zabrać się do roboty. Może czas schować dumę do kieszeni i zobaczyć, że nie tylko inni popełniają błędy. Najbardziej cierpi się wtedy, gdy osobą, którą chcesz przytulić jest ta sama osoba przez która cierpisz. "Istotą egzystencji człowieka jest cierpienie", tylko dlaczego pomijane jest zdanie "zło bierze się z nadużycia wolności"? Czuje sie troszeczkę jak w fatalnym zbłądzeniu Edypa. Dopuszczając się manipulacji zniszczę całkowicie uczucie, które tak długo budowaliśmy.. Jak do niego dotrzeć? Skoro to, że najbliższa mu osoba cierpi z jego powodu nie robi na nim wrażenia? Pozostaje czekać. Tylko czas pokaże natychmiastowo co jest na rzeczy.
Kocham Cię.