Jakie to wszystko dziwne. Żyjemy. Mamy uczucia. Smucimy się. Doznajemy euforii. Plątaniny uczuć. Poznajemy na swojej drodze kogoś, kto jest dla nas wszystkim co mamy i co kochamy. Kogoś, komu ofiarujemy całych siebie. Każdą cząsteczkę nas. Całe nasze serce, pozornie zwane zwykłym kawałem mięsa. Z czasem uświadamiamy sobie, że bez tych ludzi nie potrafimy normalnie funkcjonować. Gdy ich nie ma, każda cząsteczka nas należąca do nich zaczyna się buntować przeciwko nam samym. Nie dajemy rady. Nie potrafimy żyć. Umieramy razem. Przełykam ślinę i odpędzam od siebie tę myśl. Krawędź urwiska. W nocy ocean przede mną lśni jak błyszcząca ciemna kurtyna. Ten widok sprawiał, że byłam gotowa zaryzykować wszystko.