tak wiem to zdjęcie wymiata, nie mam nic ; o.
było niesamowicie.
brak mi słów, aby opisać te kilka dni.
czas leciał mi tak nie iłosiernie szybko, palące słońce i niemiecko-angielskie liczenie mojego brata.
po za tym Max <3 i nasza dzisiejsza zguba na wawelu, i oglądanie się za osobami, które się nam "podobały" ;D
do tego wszystkiego pobudka o 4.00 i chęć śmiechu do telefonu.
i pogadałam z adrianem, ha.
usłyszałam go 4 raz w życiu, cieszmy się.
a biała sandra zamiast być o 4.40 była o 6.00 i stałam na dworcu jak nienormalna i prawie zasnęłam na ławce.
i my wszyscy to jak rodzina adamsów, naturalnie.
87463 razy wchodzimy do jednego sklepu po pojedyncze rzeczy i robimy afere na garwolińskiej, bo w końcu przyjechaliśmy c'nie ;D
jeden z najlepszych, a nawet najlepszy majowy weekend w życiu.
tylko po co jutro trzeba iść do szkoły?