Wydarzenia ostatniego tygodnia wyrwały mi nieodporne serce z piersi. Koszmar każdego dnia, wieczora i nocy sam na sam z wibrującym wstydem, śliskim poczuciem winy, czarną wizją niczego, bo przecież nic już nie nadejdzie, koniec już za chwilę. Coś we mnie zgasło. Niemalże czułam jak uciekają resztki ciepła. I te cmenatarzyska petów co u Świetlickiego - były i u mnie.
Nie dotrzymałam umowy. Kolejny krok w tył przeniósł mnie do miejsca, w którym byłam wiele lat temu - do samotności i przekonania, że nie mogę nikomu zaufać. Do desperacji. Zrobiłam rzecz tak złą, że wykrztuszenie jej wczoraj wieczorem, dusiło mnie nieskończącym się szlochem. Spodziewałam się policzka i potępienia - nie przyszły.
Jesteś kulką ulepioną z łez i cierpienia. Dlatego tak się stało.