photoblog.pl
Załóż konto
Dziękuję, że byłaś.

Dziękuję, że byłaś.

Przepraszam, że nawaliłam.

Przepraszam, że nawaliłam.

Proszę, wróć.

Proszę, wróć.

Dodane 20 LUTEGO 2014 , exif
230
Dodano: 20 LUTEGO 2014

"Rhythm of Port Town"

 

 

http://www.youtube.com/watch?v=CITVSOqWLH4

 

 

 

 

 

 


Chciałabym opowiedzieć światu o moim dzieciństwie. Jego kontury zacierają się coraz bardziej, więc niech ten wpis będzie też moim wspomnieniem. Coraz słabiej pamiętam hałdy, opuszczoną fabrykę i wymyślony świat, który kiedyś był dla mnie tak cholernie ważny. Nie chcę zapomnieć najmniejszego szczegółu, ale wiem, że muszę, nie mogę ciągle wracać do przeszłości, do straconego dzieciństwa, do niej... Żyję dalej, staram się ze wszystkich sił. Mam wspaniałych przyjaciół, wspaniałego Kota, zajebistą siostrę i wszystko czego tylko mogę chcieć. Podjęłam decyzję i teraz już nie mogę się wycofać. Wiem, że czytelników tego photobloga mogę zliczyć na palcach jednej ręki i są to ludzie, którym mogę raczej zaufać, dlatego zdecydowałam się na coś takiego.
Zaczynając więc od samego początku...


Opowiem o historii Rei i Lidki, o sytuacjach, które jeszcze pamiętam, a których nie chcę zapomnieć. Ten wpis dedykuję mojej byłej przyjaciółce, której teraz nie chcę znać i która nie chce znać mnie.


Wspólne, wczesne dzieciństwo minęło dziewczynkom na zabawie w "Syrenki", "Opowieści z Narni" i "Witchu" oraz "Code Lyoko"  i wielu innych wymyślonych bajkach, historiach. Rodzice dziewcząt niegdyś  się przyjaźnili więc miały możliwość, by często się spotykać. Rozumiały się jak nikt inny, potrafiły zajrzeć w głąb swoich serc i sprawić, by druga czuła się przez moment szczęśliwa, umiały poznać, kiedy druga cierpiała, kiedy potrzebowała pomocy. Cały czas wydawało im się, że tak będzie zawsze.


Gdy trochę podrosły uważały ich wyimaginowany świat za świat szczęśliwy, bez trosk, do którego mogą uciec za każdym razem, kiedy coś nie wychodzi im w życiu. Jako dzieci, a potem młode nastolatki uważały, że zawsze mogą na siebie liczyć I rzeczywiście tak było, bo jedna za drugą oddałaby życie.


Pewnego deszczowego poranka Lidka obudziła przyjaciółkę, która lubiła pospać trochę dłużej. Szatynka przeklinając na wszystko na co tylko mogła wstała z łóżka i poszła razem z blondynką na hałdy, w pobliżu. Obie szły w deszczu przez błoto, a szatynka wciąż marudziła na pogodę i porę dnia, w której bratnia dusza (jak wtedy twierdziła) zechciała iść na spacer. W końcu dotarły. Stały u podnóża wzgórza. Na początku Rin nie wiedziała co ma myśleć o zachowaniu Lidki, ale wtedy pokazała jej mały strumyczek spływający ze zbocza góry. I nagle wszystko zniknęło. Zniknął deszcz, błoto, a nawet woda w butach, został tylko strumyk i dwie dziewczyny, które w duszy trzymały się kurczowo za ręce starając się nigdy nie puścić. Wszystko stawało się zamazane, istniały tylko one... I szatynka nagle zrozumiała. Nie ważne było nic, kompletnie nic w tym momencie, zrozumiała też, że ludzie nie potrafią dostrzec piękna przez trudy życia, nie potrafią zatrzymać się na chwilę i dojrzeć piękna. Obiecała sobie, że nigdy nie stenie się dorosła, co oczywiście było nieuniknione.


Takich historii, gdzie blondynka prowadziła swoją przyjaciółkę za rękę i pokazywała piękno świata było kilka. O! Właśnie! Wczesnej zimy, której kiedyś Rei strasznie nie lubiła ponownie wybrały się na hałdy. Okazało się, że woda, która stacjonowała tam jesienią zamarzła i utworzyła wspaniałe lodowisko. W jednym momencie blondynka zmieniła cały świat w mistyczną krainę z ich wyobraźni. Otoczenie zmieniła w piękną bajkę. Sosny rosnące wokół nagle porosły długimi soplami, niebo stało się śnieżnobiałe, śnieg podniósł się aż do połowy ud. Lidka zawsze miała ogromną wyobraźnię, którą wykorzystywała do stwarzania pięknych krajobrazów w oczach swojej najlepszej przyjaciółki. One nie udawały, to był ich świat, ich rzeczywistość, która należała tylko i wyłącznie do nich, naprawdę jeździły wtedy na łyżwach, naprawdę istniał Fay i jego kraina. To wszystko było częścią ich umysłu, ich samych, ich serc związanych grubą nicią.


Pewnego lata pojechały razem z rodzicami Lidki nad piękne jezioro, na parę dni, pod namiot. Był to koniec lipca i początek sierpnia. Razem poszły na spacer, niedaleko, z psem blondynki. Jak dziś pamiętam łzy spływające po policzkach Rin, kiedy zaczynała mieć problemy ze swoim zdrowiem, zapytała: -"Co byś zrobiła, gdybym była chora? Co byś zrobiła, jakbym umarła, albo nie istniała?" Lidka zaczęła płakać, na początku szatynka nie wiedziała dlaczego, ale ta odpowiedziała słowami: "Nie mów takich okropnych rzeczy". To tylko wzmocniło ich wieź.


Pamiętam jak dorastały i Rei wstąpiła do zespołu. Szybko pociągnęła za sobą Lidkę, chciała żeby wszędzie była z nią. Wtedy po raz pierwszy szatynka opuściła swój bezpieczny świat i chciała wierzyć, że kiedyś do niego wróci razem z blondynką, ale na razie ich świat kręcił się wokół muzyki. Wyszły do ludzi i poznały nowych przyjaciół. Odsunęły się od siebie, zrobiły krok do tyłu i to była najgorsza decyzja w życiu dziewczyny, wtedy nie było w tym nic złego, ale jeszcze nie wiedziała że straci jedną z najważniejszych osób w swoim życiu, że ich świat okaże się tylko bańką mydlaną, którą obie z łatwością przebiją ,która zniknie i okaże się, że nigdy nie istniała.
W wieku 16lat stało się coś strasznego, coś co nigdy nie powinno się zdarzyć, coś co będzie żyło w mojej pamięci do końca życia i coś czego będę zawsze żałować. Rei zraniła swoją przyjaciółkę, zraniła ją chociaż zawsze chciała ją chronić przed światem, przed innymi, była w stanie oddać za nią życie, a jednak to właśnie ona wbiła jej nóż w serce.. To właśnie ona sprawiła jej przykrość, to właśnie ona! Kurwa mać.! Gruba nić splatająca ich serca, dusze, dłonie, nagle okazała się zwykłą nitką, którą tak łatwo zerwać. Znacie to uczucie, kiedy ktoś piszę historię swojego życia i nagle wyrzuca kartki do kosza? Zapewniam was, że większość z was nie zna. Serce wtedy nagle rozrywa się na pół, umiera część niego, nie cieszy Cię zupełnie nic, nagle wszystko co piękne po prostu znika. I już nie ma pięknej krainy Faya, już nie ma strumyczka, ani nawet hałd, nie ma wspólnie nieprzespanych nocy, zabaw z psem, oglądania filmów, zanurzania się w wyobraźni, nie ma niczego. Świat nie istnieje. Bardzo trudno zderzyć się nagle z szarą rzeczywistością, do której nigdy się nie należało, bo istniał inny, lepszy świat. Szatynka czuła jak umiera, jak skrzydła stracą swe pióra, jak jej świat traci księżniczkę.


Tak, ta szatynka to ja... Przez cholerne dwa lata robiłam kurwa wszystko, by znów odzyskać swoją przyjaciółkę, ale już nie miała dla mnie czasu, miała nowych przyjaciół, a ja wciąż na nią czekałam. Zbyt mocno ją zraniłam, by mogła dać mi drugą szansę, choć nasza przyjaźń miała być wieczna. I rzeczywiście wtedy umarłam. Czuję się tak jakby to wszystko wydarzyło się w innym życiu. Nie raz ryczałam myśląc o tym co było: o czekoladzie, którą jej kupiłam, kiedy miała zły humor i siedziała razem z naszą basistką na ławce, o tym jak nosiłam moją najlepszą przyjaciółkę na plecach, gdy mój kochany Keru pokazywał mi opuszczoną fabrykę, jak razem poszłyśmy na pierwszy konwent, jak pokazywała mi swojego nowego psa, jak czytałam książki o schizofrenii, jak przypominałam sobie o hałdach, o autobusach, do których nie wsiadłyśmy, gdy rozmawiałyśmy na przystanku (a, pojadę następnym), o moich urodzinach kiedy umarł mój dziadziuś, o urodzinach Lidki i jej nienawiści do kuzynek, o jej dawnym pokoju, gdzie przeżyłyśmy wspólne dzieciństwo, o sprzątaniu fabryki, nauce śpiewu w klubie i śpiewaniu do jeziora by ośmielić blondynkę, wakacjach pod namiotem, pisaniu rpg, uciekania z obiadków babci, by się z nią spotkać, wybieraniu szkoły, Tsubasie, o tym jak czekałam na Lidkę, gdy byłam w szpitalu, Wampirkach, "szkole jrockerów" z naszej wyobraźni, spacerach o poranku, których tak nienawidziłam, śpiewaniu "hakuna matata" o 6 rano, huśtawce w pobliżu jej domu, grania w piłkę z bratem Lidki i jej psem, pokazywania znaków przez okno, przez ciocię, o tym jak nie mogłyśmy spać, gdy rodzice pili za ścianą, o opisywaniu odcinków Tsubasy, kiedy Lidka nie mogła ich oglądać, o głupim dowcipie, który jej zrobiłam na prima aprilis, jak spotkałyśmy się jako dzieci na Pogorii, a rodzice zrobili nam zdjęcia, jak pojechałyśmy do Częstochowy z moimi rodzicami, jak udawałyśmy że śpimy, kiedy sprawdzali nas rodzice w nocy, jak straszyłyśmy moją siostrę znikającym facetem z bloku na przeciwko, opowiadałyśmy sobie straszne rzeczy, jak Lidka musiała chować wszystkie swoje pluszaki, kiedy się bałam i wiązała różaniec by nie wyszły, o tym jak chodziłyśmy do biedronki na prośbę cioci, jak obgadywałyśmy Ankę, przyjaciółkę z gimnazjum Lidki, jak razem bywałyśmy na basenie w Sosnowcu, jak przypominałam sobie wycieczkę na kręgle i do kina na którą zabrała nas ciocia ze swoją klasą, jak ją przytulałam... Jak ją mocno kochałam, jak była dla mnie ważna, tak bardzo bym chciała obudzić się wreszcie z tego snu, ale jest za późno. Teraz już nie ma Lidki, teraz jest osoba, która się mnie wstydzi, która nie jest w stanie normalnie ze mną porozmawiać, bo Momo.. Jest osoba, której nie znam i która również cholernie mnie rani do tej pory, ale do której chce przytulić się za każdym razem kiedy ją widzę, kiedy przechodzę obok niej na konwencie i dla której nadal jestem w stanie zrobić wszystko..


Oglądaliście kiedyś Free!? Dokładnie wiem jak czuje się Haru, kiedy jego dawny przyjaciel nie chce mieć z nim nic wspólnego, który go nienawidzi, dokładnie wiem co czuje gdy patrzy na jego zdjęcie, a nie może z nim nawet porozmawiać. Zazdroszczę mu, że on pogodził się ze swoim przyjacielem, a moja była przyjaciółka ma mnie za nic. Szczerze? Nadal czuję, że jakiejś części mnie brakuje, ale odrodziłam się i żyję na nowo starając się nie zapomnieć o dzieciństwie i o tamtym świecie, który teraz tak bardzo mnie rani.


W końcu nie wytrzymałam i musiałam zerwać z nią kontakt, by móc zacząć żyć, tak właśnie zrobiłam ok. 3 miesiące temu. Od tego czasu nie raz chciałam do niej napisać, zadzwonić, ale muszę szanować swoje zdrowie i życie. Zrozumiałam, że mimo że zawsze jej pomogę nie mogę wciąż czekać aż w końcu zwróci na mnie swoją uwagę i nie mogę pozwolić na to, żeby nasz kontakt był ukryty przed światem, bo przecież "co ludzie powiedzą"...


Pożegnałam mojego Keru, moją Księżniczkę, moją Litkę, mojego Miku, moją Bratnią Duszę i moją Przyjaciółkę, żeby i ona i ja mogłyśmy żyć dalej bez ukrywania się, bez kłamstw i bólu.


Jeśli to czytasz pamiętaj, że zawsze będziesz częścią mnie, zawsze Ci pomogę, gdy będziesz tego naprawdę potrzebować i że, zawsze będziesz dla mnie ważna. Jeszcze raz za wszystko przepraszam, moja Aelito, moja Sakuro. Wiem, gdzie i kiedy popełniłam błąd i zrobiłabym wszystko, by cofnąć czas. Jeśli kiedyś wrócisz to po prostu się do mnie przytul, a ja będę wiedzieć, że teraz już wszystko będzie dobrze.

 

 

 

 

Dziękuję, że kiedyś istniałaś. <3

Info

Użytkownik collett
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.