*Władca pojawia się znikąd, nagle i diabli wiedzą jak. Ponownie wchodzi na mównicę i strzepuje z siebie kurz i pajęczyny, którymi obrósł w czasie leżenia i nic nie rob.. Znaczy, w czasie ciężkich i wyczerpujących prac budowlanych dotyczących powstającego królestwa.*
-Jako, że brutalnie zostałem zmuszony, przez osobę której nie wymienię w tym momencie *wskazuje nad wszystkim* ale tak, to Ty! ..do wyjścia przed was i wygłoszenia tego jakże wyczerpującego, pasjonującego i wzruszającego serca przemówienie, tak też więc czynie, ja niżej podpisany tytułami, et cetera et cetera. *rozwija pergamin, poprawia kołnierz i chrząka*A więc... Ze względu na otaczające nas piękne okoliczności przyrody, sprzyjające warunki pogodowe oraz umiarkowaną temperaturę, brak wiatrów i średnio zachmurzone niebo władca postanowił wyjść przed swój lud poddany i zaszczycić ich swoją obecnością i jakże, prawda, prawie niewymuszonym przemówieniem. Tak więc, oto jestem, stoję tu przed wami i do was przemawiam, jak też postanowiłem wcześniej, aby zaspokoić wasze podstawowe potrzeby. Wiedząc, że dla dobra społeczeństwa, jego ukochany władca i prawodawca powinien interesować się ludem i zjawiać się przed nimi, wypowiadając zawartą w swych słowach troskę o jego poddanych, tak więc też czynię, jestem tu, stoję przed wami i do was przemawiam, abyście zdawali sobie sprawę, że nie mam was tak głęboko jak się wam tylko wydaje. Tak więc, moi poddani mi słudzy, kończę to podnoszące na duchu wasze trwające we złudzeniu osobowości przemówienie i schodzę z widoku, powracając do obijania się.. Znaczy dobijania ostatnich belek do kręgosłupa tego pięknego królestwa..*Zręcznym skokiem przedostał się z mównicy na ziemię, unikając wrednego kamienia, (który ostatnim razem zamachnął się na zdrowie władcy, za co został ścięty, kilka minut później, tak więc uniknął go, ponieważ go nie ma). Zniknął, równie nagle co się pojawił, i też diabli wiedzą jak..*
Tradycyjnie szedłem. Niezbyt tradycyjnie, ale równie szybko, inną drogą niż zwykle. Zaczynało się ściemniać, wiatr dmuchał we mnie, kolana obijały się o siebie, zęby dzwoniły. Ale z mojej twarzy nie schodził ten dziwny skurcz mięśni, nie powodowany żadnym poczucie zagrożenia, ani bólem, ani niczym złym, co by mogło zagrozić mojemu organizmowi. Owe dziwne ułożenie ust powszechnie nazywano.. Uśmiechem. Niezwykła anomalia, która wpełzła na mnie znienacka, zaatakowała i ogarnęła, zmuszając do owego skurczu. Mimo to, podobało mi się to uczucie. Zdziwiłem się jednak, że otaczający i mijający mnie przedstawiciele rasy ludzkiej nie podzielają mojego błogiego stanu. Ba! Oni nawet patrzyli na mnie jakbym miał zamiar do nich podejść i... ii.. I być miłym! Toż to nienormalne, niemoralne, niedobre, fe, zgroza i zgrzytanie zębów. Zaczęli mnie omijać, obchodzić w bezpiecznej odległości, unikać mojego spojrzenia. Miało to swoje plusy, nic nie spowalniało mojego kroku do domu. Zastanawiałem się nawet, czy w moim skurczu jest coś zwiastującego nadciągającą apokalipse, że homo sapiensy tak dziwnie mnie traktowały. Nie przejąłem się jednak tym, uśmiechnąłem się jeszcze bardziej przypominając sobie powody owej anomalii i ruszyłem lekkim krokiem przed siebie...
Muzo
Gdy spojrzałaś na mnie, nagle zrozumiałem
Jak te słowa ubrać, że właściwą drogę wybrałem
Że mój chód, po rzeczywistości
Nabiera sensu, jasności
Mimo
Że podróż nie wydaje się już tak kręta
Że w głębi pali się gorąca zachęta
Nie wolno się spieszyć, złym krokiem kierować
By to co dało uśmiech, przy sobie zachować
Wszystko
Co mi dałaś, każde me pragnienie
Wzbudzałaś, dawałaś marzenie
Które nie gasło, piękne i czyste
Razem z tęsknotą, na wieki - wieczyste
Bądź
Jaka jesteś, niech nic Cię nie zmienia
Wtedy wszystko inne nie dorośnie do cienia
Twego, Muzo piękna, duszo wspaniała
Moja licha osoba, to ku Tobie spisała..
PS Pozdrawiam Alberta, towarzyszącemu duszy pozdrowionej wcześniej i jaśnie oświeconemu, jak widać na zdjęciu, władcy. Był to jakże wspaniały dzień, w którym wszyscy doznaliśmy wysokich uniesień, głębokich refleksji nad życiem i ogólnego, rytmicznego wypychania powietrza z płuc z wydawaniem dźwięku ha. ;)