Władca wspiął się na nowo postawioną mównice. Nie zwrócił przy tym uwagi, że stał sam, wśród nieobecnego tłumu, na pustkowiu. Ważne, że miał mównice i dorwał się do głosu:
-Drodzy parafi.. znaczy, moi drodzy parob.. słu.. *eghm, eghm*.. ukochani czytelnicy! Ze względu na otaczające nas piękne okoliczność przyrody, pogodę, która nadaje chęci do życia, brak obowiązków, który odczuwam, choć nie powinienem, oraz jakże ambitną i cudowną osobowość, jaką osobiście jestem *eghm, eghm* przemówienia nie będzie!
Zeskoczył z mównicy, potknął się o kamyk, który śmiał stanąć na jego drodze, przewrócił się i odturlał za scenę, złorzecząc plugawymi przekleństwami, które przeklinały podłe pokolenia kamyka aż do 5 rzędu.
Dzisiaj nigdzie nie wyszedłem. Spędziłem swój dzień wegetując i zapuszczając korzenie w królestwie mojego pokoju. Nie nudziłem się. Czas umilała mi nauka, lektura, kubek z kawą, wiadomości płynące z radia co-kto-komu-czym-poco-jak-ilerazy? oraz rozmowy z jakże bliskimi mi duszami. Jako, że człowiek ze mnie dziwny, w tym samotnym pokoju, w którym płynął mi czas zupełnie pozbawiony samotności, przyszły do mnie moje myśli. Jak zwykle wcisnęły się pomiędzy dwie szare komórki i zabieganego chomika, które przy każdym wypowiadanym przeze mnie słowie harują ile w nich tylko sił. A za myślami przyszła ta zatrważająca, pozbawiająca złudzeń siła. Siła, zdolna poprowadzić narody do wyzwolenia, ale również, gdy zniknie, zniszczyć całe społeczeństwa. Poczułem jej gorzki smak, smak tej przerażającej iluzji, jaką była.. Nadzieja. Skąd ona się bierze w nas? Wkrada się niczym polujący wąż i kąsa, zmuszając do jak najszybszej walki. Gdy ją wygrywamy, osiągamy nasz cel, wtedy świat wydaje nam się piękny, uważamy że nic nie jest dla nas niemożliwe. Jednakże, gdy moneta upadnie na drugą stronę, na stronę klęski, wtedy, gdy się rozejrzymy, ujrzymy jedynie zgliszcza otaczające nas. Czemu? Czemu to złudzenie potrafi pokierować naszymi drogami, mimo że doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest prawdą ulotną, Człowiek myślący. A ha ha
To już koniec, to już finał
Tak zakończyć to dziś czas
Ręke w łokciu, wasz król zgina
Mówiąc wreszcie słowo pas
Po co Ty to jeszcze czytasz?
Czy nie powiedziałem dość?
Z nudów niemal już zasypiasz
Rymy te - w przełyku kość
Tak więc powiem Ci to grzecznie
Wynoś się czym prędzej stąd
Bo się zrobi niebezpiecznie
Gdy popełnisz głupi błąd
(No żesz Twoja wysłowiona
Klnięta i całkiem zhańbiona
Podła i niedorobiona
Całkiem także wypłoszona)
Dasz Ty mi tu wreszcie spokój?
Dość mam mowy tej ambitnej
Ja chcę mieć samotny pokój
Bez postaci Twej dobitnej
Śmiesz sprzeciwiać się mej woli?
Chyba nie znasz konsekwencji
Albo Ciebie wręcz.. Coś boli!
To wymaga interwencji..
Tak więc teraz, moi drodzy
Powiem krótko, co się męczyć
Koniec tego! (toście srodzy)
Kwiaty składać mi w podzięce!
PS Wielkie pozdrowienia dla przyjaznej mi duszy z zdjęcia, która to swoją mową, a także stylem bycia potrafi dać tyle radości, jak i powodów do przemyśleń ^^ dzięki Ci. Za co? Że jesteś ^^ nie marudzić!