Mówisz bardzo wiele
Krzyczysz, o swej duszy
Pytasz gdzie przyjaciele
Gdy część ciebie się kruszy
Pragniesz załatania
Odjęcia cierpienia
Łatwej drogi wskazania
Nic nie robienia
Nie, słowa to za mało
Przyjaźń to nie polityka
By się manipulowało
Gdy nam plan utyka
Zrozumieć więc należy
Podstawę jej celu
Gdy przeciwność się zjeży
Być przy swym przyjacielu
Miłością go otoczyć
Dać mu szczęście czule
Bój ze złym losem stoczyć
Odgonić jego bóle
A wtedy on poczuje
Że nie jest sam w potrzebie
Wstanie i się uraduję
Bo zrobi to samo dla ciebie
Zobaczysz, ileś wart
Gdy mu siebie ofiarujesz
Przyjaźń, to nie żart
Gdy na nią zapracujesz..
Rozmowa. Głos. Drgania strun przy odpowiednio wydychanym powietrzu. Dźwięki, słowa. Komunikacja. Mówimy, lubimy mówić, przekazywać moje widzimisię innym, by zobaczyli co nasz chaos kryje. By byli pod wrażeniem nas, naszej elokwencji, argumentów, myśli. Mówimy, aby naszą prawdę przyjęli inni, ponieważ ona jest nasza, a więc z góry wiemy że mamy rację. Krzyczymy, kłócimy się, kiedy to, co było dla nas prawdą ostateczną jest dla innych początkowym fałszem. Potrafimy też milczeć. Milczeć, kryć się z swoimi racjami, nie dawać ich innym, bojąc się konfrontacji światopoglądów i przegranej. Przecież lubimy być nieomylni, trwać w przekonaniu, że o to zgłębiliśmy najskrytszą prawdę o ludzkości, wszechświecie. Nawet jeśli pozostanie ona w naszych głowach, to ważne że jest. Jest naszą prawdą.
Kiedy nauczymy się słuchać, rozumieć? Przekazywać innym swoją uniwersalną, najskrytszą tajemnice o świecie, jaki widzimy, oraz zderzać ją z inną, równie niezwykłą racją. I czerpać z tego korzyści, a nie wywoływać kolejne wielkie wybuchy wszechświatów w naszych głowach. Kiedy zaczniemy naprawdę rozmawiać?