Dziwnie jest.
Edyta Bartosiewicz tak na mnie wpływa,
ha, ha.
Inaczej:
Noc i Edyta.
Tworzą dziwny klimat.
Ale ja to lubię.
Jutro się z nim spotkam i ostatecznie to zakończę.
Ciągle nie chce mi się wierzyć, że to prawda.
Ale nie mam wyjścia.
Fakt jest faktem.
Przez parę ostatnich dni byłam dla niego okropna.
Póki co, tylko przez smsy.
Tylko czy starczy mi tej okropności na spotkanie?
Musi.
Chcę, żeby poczuł się tak zgnojony, jak ja.
Żeby poczuł się jak skończony idiota i frajer.
Bo ja się tak właśnie czuję, ze swiadomością,
że okłamywał mnie przez trzy miesiące non stop.
Zaufałam mu i byłam wierna jak pierdolony pies.
No szkoda o tym gadać.
Zdjęcie w ogóle nie pasuje do zmulonej treści notki, ale co ja mogę?
Coś musiałam dodać, żeby móc napisać.
RUDA. Spokój.
Jedna myśl,
a tego frajera pierdzielimy,
tak?
Tak.
Nie, kurwa.
Straciłam na niego pieprzone trzy miesiace.
Skończyłam.