[i]anioły stróże, na niebieskich łabędziach,
latają nad nami..[/i]
wróciła.
nie w czwartek. dziś.
tak cholernie jej nie cierpię.
teraz on znów o mnie zapomni..
2 kwietnia mamy [i]dyskotekę szkolną.[/i]
[b]szczyt wiochy.[/b]
ale jak się chce, to można się wybawić.
a tym razem, robią nam [i]karaoke.[/i]
au. już mnie bolą uszy.
ja im pokażę, jak się śpiewa.
ha,ha.
[i]i on tam będzie..[/i]
obudziłam się dziś rano. i zachciało mi się wyć .
ciemno, pada, wieje.
[i]beznadzieja.[/i]
ale mimo wszystko zwolokłam się z łóżka.
przypomniałam ojcu, że nie zamierzam więcej z nim rozmawiać:
jadąc autobusem, zamiast autem, z nim.
niech spieprza.
w autobusie gwarków stwierdziło, że :
"ruuda, ruuda. ej, ona ma włosy jak słońce."
aha. fajnie, fajnie. tego jeszcze nie było.
weszłam do szkoły i znów zachciało mi się wyć.
ale jakimś cudem przeżyłam te trzy lekcje.
zaczynam mieć problemy w kontaktach z ludźmi.
zamykam się w sobie.
[i] co za paranoja.[/i]