Jest kilka takich cielesnych wrażeń, które odpowiednio wywierają niesamowite odczucie i na duszę. Jakie to fascynujące, że czasem, gdy jest nam dobrze fizycznie, psychika też się wycisza - choćby na chwilę.
Siedzę na ziemi i czuję jak źdźbła trawy lekko drapią moje luźno położone łydki, a konar drzewa odciska delikatne pasma na moich plecach. Patrzę przed siebie, szukając ciągle wzrokiem rudej sierści mojego psa i wychwytuje jego ciche dyszenie pośród szelestu liści ocierajacych się o siebie, odgłos stóp naciskających na powierzchnie żwirowej ścieżki, tej, która znajduje się naprzeciwko mnie..
Nie jestem gdzieś w głębi lasu, ale jestem przez niego otoczona. Siedzę ukryta pod dużą Topolą i obserwuję ludzi, którzy podążają wolnym krokiem przed siebie. Ale ja jestem dla nich niewidoczna, zlewam się z wysoką trawą. Czuję się bezpieczna. Mogę nawet zamknąć oczy, jednocześnie cały czas czujnie przysłuchując się dźwiękom, jakie oddaje świat.
Gdy pierwsza fala rozluźnienia roztacza się po moim ciele jestem w stanie, skupiąjąc się jednak bardzo, uchwycić moment, w którym mięśnie pleców stają się luźniejsze, bardziej wiotkie, a głowa delikatnie oparta o drzewo staję się bardziej lekka. Mogłabym przysiąść, że czuję jak krew przepływa mi przez żyły doprowadzając ją do moich kolejnych narządów, choć wiem, że to niemożliwe..
Idealna harmonia, wszystko ze sobą doskonale współgra, w tej chwili nie ma wad. Jest lekkość, świeżość i nieocenione oczucie spokoju. Podziwiam całą sobą świat, który podarował nam Bóg. Całą sobą staram się wyczuć jego rytm, a w głowie nucę słowa podziękowania, nie mogąc tym samym wyjść z zachwytu. Przecież to niemożliwe, aby to wszystko powstało samo. Jest w tym wszystkim przecież tyle idealnie ze sobą oddziałujących elementów i aż czuję zapach troski i miłości, gdy to Tworzył.
Był niesamowicie hojny..
'No dawn, no day, I'm always in this twilight'