Mimo, że co raz rzadziej tutaj wchodzę... to co roczne postanowienia stały się moją własną tradycją i muszę nabazgrolić tutaj parę słów.
Po chwili namysłu stwierdzam, że był to rok pełen wyzwań i nowych doświadczeń. Nie każde z nich było ''chciane'', ale widocznie tak Ktoś na górze zaplanował. Osiągnęłam wewnętrzną i uczuciową stabilizację. Jestem szczęśliwa, nawet jeśli wszystko co było, jest i będzie wymagać ode mnie poświęceń. Obrałam drogę... i wiem czego chcę. Uderzyłam łbem o rzeczywistość i przestałam się użalać nad własną alienacją od społeczeństwa... by powstać i trwać przy osobie, którą kocham. Dzięki temu jestem silniejsza... nareszcie.
Co do postanowień noworocznych... tym razem ich nie mam, ale za to, obrałam sobie cele, które zrealizuje. Ambicje, które mnie gonią-i które złapię-mimo niezadowolenia ogółu. Wierzę, że jest dla mnie obrana wspaniała droga. Wystarczy cierpliwość.
Ciesze się, że jestem w tym punkcie. Moje oczy płoną od determinacji. Złoczyńca kuloodporny się obudził.
Szczęśliwego Nowego Roku życzę.