Chyba czas powrócić do photoblogowego świata, bo gdzieś pisać trzeba, a plusem tego jest to, że tu nikt nie krytykuje, nie osądza, nie mówi 'nie marudź'. Skorzystam z okazji, że mój maluch śpi, a ja mam chwilę na napisanie czegoś. Mam Takie marzenie kobiece i chęć spróbowania życia z innej strony. Z innej perspektywy. Po prostu brakuje mi świata, ludzi, miejsc, ulic, a może po prostu podróży - małych i dużych? Każda kobieta jak i każdy człowiek ma marzenia. Ja dzisiaj siedząc przed telewizorem, popijając herbatę pomyślałam sobie, że uciekają mi lata i.... życie! Moim marzeniem (a mam ich wiele) jest Paryż, Praga lub Wenecja mimo, że tam już byłam to marzy mi się romantyczny wieczór, bez pośpiechu, że ucieknie mi metro, autobus, czy prom. Bez kłótni. Ale musi być lato, mała czarna, czerwona szminka na ustach, perły i... On. A raczej My w przytulnej restauracji, choć wystrój wnętrza mnie nie interesuje, bo bardziej marzy mi się kolacja na zewnątrz, w którymś z tych miast przy świecach w jego ramionach z widokiem na czyste niebo, piękne uliczki, kamienice z których bije jeszcze ciepło upalnego dnia. Miejscowe potrawy też dodają pikanterii. Francuska lampka wina z sorbetem malinowym, a później Bulwar Paryski, ma swoje uroki, choć nie każdego wprawia w zauroczenie. Lubię prostotę. Nie trzeba wyjechać do Dubaju, wjechać windą na 122 piętro wieżowca Burdż Khalifa i wejść do najwyżej położonej restauracji na świecie, by być romantykiem. Chociaż wierzę, że kiedyś się tam znajdę. Czasami luksusu trzeba spróbować.