Chwile słabości... Wielka rozpacz
Cały dzień był fantastyczny, wstałam, ćwiczyłam, rysowałam - typowy poranek.
Byłam wesoła, śmiałąm się.
Po obiedzie poszłam z psem na spacer, świetnie sie bawiłam,
ale jak wróciłam i zaczęłam robić porządki w szafie - zaczęło się.
Nie ma co oszukiwać, przytyłam dobre 5,5 kg w krótkim czasie , a co najgorsze, waga idzie ciągle w góre.
Moje nogi nie wyglądają tak jak bym sobie tego życzyła.
W dodatku trzy lustra w pokoju i poranne ważenie nie ułatwiają mi zaakceptowanie tego faktu.
Życie mnie właśnie sprawdza
Kiedy już myślałam że zaakceptowałam samą siebie w pełni, bezwarunkowo, niesety, jednak sie myliłam.
Nie moge sie przez to na niczym skupić, nie wiem co ze sobą zrobić.
Czuje się przegrana, a powinna czuć dumę, bo wygrywam.
Boje sie wyśmiania, ludzie zauważą i będą mówić.
Wiem ze nie powinnam się tym przejmować, bo mam siłe ćwiczyć , śmiać sie i CZUĆ.
I moja wartość jest wewnątrz a nie na zewnątrz.
Potrzebuje głębokiego oddechu i wywalenia wagi. Na stałe.
No i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie chce popadać w czarną rozpacz.
Wiecie co ?
Zamast sie na sobie psychicznie wyżywać ide sobie wmasować balsam w nogi i pomalować paznokcie.
Moje kochane kompleksy - kocham was. Jesteście smieszne że z pulchnych ud i jednej fałdki robicie takie halo.
Ego, kochanie, akceptuje cię, mów sobie co tam chcesz, ale ja nie jestem tymi myślami.
Wiem kim jestem i żadne cyfry mnie nie określają,
Płaczę kiedy sie wzruszam
Pomagam kiedy tylko mogę
Śmieje się bo to kocham
Marzę całe dnie i noce.
Jestem człowiekiem, istotą idealną w każdym calu
A nie przerwą między udami czy wystającymi obojczykami.
Gospodarka hormonalna wróci do normy i zaokrągle się w odpowiednich miejscach.
Narazie to tylko stan przejściowy.
Kocham was, niscy, chudzi, wysocy, grubi, zakompleksieni, pewni siebie, inteligentni i głupi. Kocham was tak jak samą siebie kocham.
Wdech, wydech
Ide po malinowy balsam.
xoxo