Ostatnio strasznie dużo myśle, o tym jak było jest i będzie.
Dokąd to wszytsko prowadzi ?
Życie jak w klatke, bezsilnie, pełna nienawiści do siebie.
Z wagą 43, 7 kg.
Te utarte schematy ważenie jedzenia przed zjedzeniem, liczeniem.
wewnętrzne biczowanie się.
Może ja chce wrócić do Łańcuta? Podświadomie?
Tam byłam w 100% sobą.
Co dziwne : nie wazyłam już 40 kg, nie wyglądałam atrakcyjnie, byłam zwyczajną sobą i ludzie mnie tam kochali. Miałam siłe ich wspierać, pomagać, BYĆ. Całymi dniami sie śmiałam, dużo rozmawiałam, poznawałam świat z różnych perspektyw i pogladów.
Chce coś zmienić, jest naprawde trudno odejść od tego co znane, łatwe. Od kontroli.
Wiem że nie dobrze wyglądam.
A najgorsze że mi się to podoba - samodegradacja. Tak jakbym nie chciała sobie dać szans na zaistnienie.
Bo co ja osiągne z tym ? Zabije sie? "świetna" perspektywa.
Ostatnio dużo czytam. Pawlikowskiej. Szczerze polecam .
Czytałam też pamiętnik z wakacji, z pobytu w szpitalu.
Z łzami w oczach. :
Strach, strach, strach
" Zamiast jak motyl czuję się jak ćma z złamanym skrzydłem,
jak przepalona świeczka
jak jesienny liść w stawie
jak przesuszony kwiat zdeptany przez przechodniów na ulicy "
" Mam ochotę umrzeć"
"Chcę wolności. Bardzo.
Chce sie nie bać.
Dłużej tego nie zniosę"
i
"nigdy wiecej białego chleba, nigdy" - hahaha co prawda to prawda ;D Straszny syf.
Żyje w zakłamaniu. Myśle " chudosć da mi przyjaciół, szczęście chłopaka, talent, akceptacje rówieśników"
A to wszystko GÓWNO PRAWDA.
Tak naprawde to brakuje mi akceptacji samej siebie, nie rówieśników.
NIe mam sił, nie mam miłości , nie mam szczęscia i radości z życia. A schudłam.
Schudne sobie, będe chudzielcem bez apetytu, poczuje się świetnie bo przecież " Ja nie jem inny jedzą" - myśle.
Nieczego mi przecież nie brakuje - mam głowę pełną inspiracji, zamozaparcia, mam dach nad głową i środki do życia.
Brakuje mi miłości do samej siebie.
Czemu nie pozwalam sobie być szczęśliwa ?
Przecież mam na to prawo
Jedzenie to tylko jedzenie
Nie mówie o wewnętrznym zaśmiecaniu siebie od środka
Bo przecież pożywienie ma być energią i tylko tym.
Niczym innych. NIe wrogiem, pocieszycielem, przyjacielem, wsparciem, poczuciem kontroli. Ma być baterią i źródłem energi.
Ile rzeczy mogłabym robić nie siedząc nad wagą kuchenną i planem.
Byłam wczoraj u koleżanki w wizycie i pierwszy raz od 3 miesięcy zjadłam kolacje podaną przez jej rodzine nie ważąc, nie licząc - było przepysznie, zdrowo, przyjemnie i bez stresu !
A potem długo rozmawialiśmy przy stole.
Chciałabym żeby to tak u mnie w rodzinie wyglądało. Niestety u nas wszystko jest prędko, szybko, byle jak. Nie ma czasu na miłość i wspólne relacje. Ja wybrzydzam, rodzice są zajęci, siostra też.
A przecież moje dorosłe życie nie musi tak wygladac. Ja nie będe uczyć dziecka że jedzenie to nagroda czy kara. Jedzenie to energia. I przyjemność.
Gdy wróciłam od niej wieczorem nie siadłam pisać planu na jutro. Siadłam rysowac przy kadzidełkach i wyprzytulałam mojego psa najmocniej jak tylko potrafiłam. To sie nazywa szczęście -zakazany, dawno już zapomniany smak.
W piątek siadłam w lesie i malowałam. Jak cudownie ! Świeże powietrze, słońce ,ptaki. Coś niesamowitego. Momentalny zastrzyk endorfin.
Widzieliście tą wiosne ? Jest pięknie naprawde.
Wkońcu. To daje nadzieje.
"Czas zakwitnąć, nie przekwitnąć"
Dziękuje Kasi i Jadzi za cudowną sobotę, za chwile zapomnienia, za normalność. I spontaniczność. Bardzo odbudowujące.
A przedchwilą zjadłam - spontanicznie, bez wagi. Po raz pierwszy od niepamiętnych już czasów. Bez wiedzy o zawartości kalorycznej. I dobrze mi z tym.
Tak cholernie dobrze.
Musze udoskanalać się duchowo, nie cieleśnie.
Pisaliśmy cele krótko i długoterminowe na godzinie wychowawczej. Mam ich około 30 .
Sporo.
Dobry dzień : Flomark i spacer na Marcince z rodziną. Like it ;)
Przepraszam za długość, troszke sie uzbierało
może kiedyś :)
3maj się <3