The Flow.

Ostatnio była jakaś mega promocja na coca colę więc kupiłem sobie 3 zgrzewki.
Piłem ją beztrosko. Niestety zapomniałem że tego typu napoje zawierają kofeinę.
Nie spałem całą noc a najdziwniejsze jest to że wcale nie czułem się spiący :P
Do pracy na godzinę 6, o 4 byłem już zwarty i gotowy. Po pracy dopadł mnie kryzys więc pierwszy raz wypiłem kawę od kilkunastu lat.
Strasznie nie lubię tego smaku zawsze zostaje taki gorzki posmak. Ale mus to mus - nie można spać w dzień bo nie będzie spało się w nocy. Zasnąłem ok 22 nie nastawiając budzików(tak budzików - jeden to za mało :D).
Wtedy właśnie rozpoczął się piątek 13stego.
Czytając poprzednie zdanie na pewno(no dobra, raczej) pomyślałeś(aś) że zaczął się pechowy dzień.
Otóż nie. Był bardzo udany. Ten kto ma cały czas pecha to w pechowy dzień musi mieć szczęscie. :P
Obudziłem się sam z siebie o godzinie 5. Zdążyłem do pracy na czas ponieważ spotkałem kolegę z klubu kolarskiego po drodze to się trochę pościgaliśmy. Niestety mój rower dojazdowy ma już swój przebieg i do tego choroba gardła - musiałem dać mu za wygraną. A jak się cieszył chłopak. :D
W pracy współpracownik przejął moją funkcję operatora wózka widłowego. Zmieniał 2 razy koło. Mimo tego że padało cały dzień wcale nie zmokłem. Kiedy wracałem do pracy do domu na rowerze przestało padać. Ktoś jechał przedemną - ochlapał go samochód a potem skręcił oszczędzając mi kąpieli.
Dostałem podwyżkę. 2zł na godzinę więcej - zawsze coś zwłaszcza że wyciąga się na miesiąc około 180 godzin.
Wróciłem do domu, pograłem sobie na konsoli i siedzę teraz przy kompie. Ogarnia mnie refleksja.

Macie coś co powoduje że nie wiadomo jaka chwila by była zamienia się w piękną i wszystko co ważne przestaje mieć znaczenie.
Taki relaks, istny flow.
W moim przypadku jest to moja pasja.
Uwielbiam grać na gitarze.
Po tych 6 latach czuje to samo co czułem po raz pierwszy kiedy zobaczyłem swoją pierwszą gitarę dostarczoną przez kuriera.
Spokój,radość,szczęscie.