kuźwa, już 6 miesięcy. a zdaje sie, jakby to było wczoraj. przynajmniej tam nikt nie nabijał się ze mnie, że jestem Echelonem, albo że ubrałam się tak, że wszystko się ze sobą gryzło. no i nikomu nie przeszkadzało, że miałam triady na policzkach i w ogóle, byłam pomalowana na całej twarzy.
najlepszy dzień i noc. telefony od Karoliny na każdej przerwie i sms'y, jak na lekcji była. stanie przed wejściem, nasłuchiwanie ostatnich prób, sprawdzanie co minutę telefonu i na końcu - wejście. wszyscy zaczęli sie na mnie ryć i piszczeć, że mają bilety. miałam ochotę im wtedy powiedzieć "no co ty", ale ledwo co oddychałam, więc nie ma mowy o gadaniu.
ciemność, i nagle perkusja i muzyka. jezu, wtedy już zdarłam sobie gardło. jednak dalej śpiewałam, piszczałam i skakałam. i nie mam siły więcej pisać, bo sie porycze.