Tak proszę państwa to jest ŚLESIN( o którym marzę) i ja udającą głupią rybę w grze terenowej:D
Zjadłam dzisiaj dwie gałki lodów, chciałabym mieć znów pięć lat i oblizywać lepkie od rozpuszczających się lodów palce.I nagle minął już wtorek, pozostało po nim uczucie wielkiej ulgi, kamień, który spadł z serca; przeżyłam, przetrwałam. Jeszcze trochę i ferie, które nie będą tak bardzo luźne jak rok temu.. matematyka, historia, angielski...I tylko nadal budzę się czasem rano i nie mam pojęcia, jaki jest dzień tygodnia, na którą w związku z tym mam iść do szkoły i czy mogę jeszcze spać czy też może powinnam już wstawać.
Przeniesiona ze zgiełku i zamętu codziennego życia w cichą i spokojną przystań rodzinnego domu powoli zaczynam doceniać drobne przyjemności. Gorąca herbata wypita z mamą przy kuchennym stole. Półgodzinna rozmowa przez telefon z Plebanem z którym się już dawno nie widziałam. Leniwe rozmowy na kanapie w dużym pokoju. Książka czytana do poduszki, kiedy oczy nie zamykają się ze zmęczenia... I Mateusz, który zawsze jest i wspiera .Ja - bujająca w obłokach i on, sprowadzający mnie do pionu (czytaj: przywracający wiarę w siebie):*:*:*
Amen!