Zacznę od tego,że strasznie mi głupio,iż we wczesniejszych notkach posługiwałam sie praktycznie samą ironią.Trudno inaczej nie umiem wytykać czegos co mi nie pasuje.Jedynie głupie notki a`la satyry zapokają ból spowodowany wadami innych ludzi....
Powyższe zdjęcie jak nic może symbolizować koniec ferii i rozpacz z ich niewykorzystania.
Rozpacz,bo były to najgorsze ferie mojego życia.
Nawet te sprzed dwóch lat były barwniejsze,choć spedziłam je w szpitalu między starymi babkami robiącymi pod siebie.
Jedyne kolor który przychodzi mi na myśl na wspomnienie tych 2 tygodni to fioletowy.
Fioletowy bo mój pokój jest fioletowy,a leżąc w łóżku spoglądajac co raz to na fioletową ściane, czy okno zasłonięte fioletową rolęta,albo niekiedy na fioletową szafę albo dywan.... potem to już nawet Twoja twarz wydaje się fioletowa a Ty myślisz sobie :"kurwa zaraz rzygnę na fioletowo".
Nie bez powodu "rzygałam fioletowym" i nie bez powodu były to moje najgorsze ferie w życiu.
Pierwszy tydzień zimowych wakacji miną szybko bez większych rozrywek.
Drugi a raczej licząc od soboty (pamiętnej domówki u Wierzby) był jedną wielką masakrą.
Niczym Toffik nie wychodząc z obrębu FIOLETOWEGO pokoju leżałam jęcząc przez cały długi tydzień.Tak się skonczyła sobotnia impreza-zapaleniem żołądka.
Niekiedy wychodziłam zarzyc magicznego syropu(który i tak gówno dawał) lub spędzałam godziny w szpitalnych kolejkach.
I tu się konczy moja opowieść "o chorobie" i o tym jak to tydzień wolnego "poszedł sie golić".
Teraz moge spokojnie zapuścić sie w książki,czytać "Chłopów" i poszerzać swoją wiedzę na temat klimatu równikowego jeee
4miesiące jak biczem strzelił;)
ps.pasjonujące jest pisanie o swoim stanie zdrowia XD